Nie jest jako dokumentalista nowicjuszem – jego „Buena Vista Social Club” (1999), „Pina” (2011) oraz „Sól ziemi” (2014) były przecież nominowane do Oscara. Z bohaterem najnowszego dokumentu, Anselmem Kieferem, słynnym dziś artystą, Wendersa wiele łączy, czego nie kryje. Obaj urodzili się w 1945 roku, co ma szczególne znaczenie, bo obaj są Niemcami i rok zakończenia wojny nie jest w ich przypadku tylko suchą datą. „Spędziliśmy swoje dzieciństwo w tym samym zniszczonym kraju, ze zniszczonym obrazem samego siebie, pełnym ludzi – włącznie z krewnymi i nauczycielami – którzy gorączkowo pragnęli stworzyć w nim przyszłość dla siebie i równie gorączkowo próbowali zapomnieć o przeszłości lub udawać, że się nigdy nie wydarzyła. Podczas gdy Anselm studiował prawo we Fryburgu, ja studiowałem tam medycynę” – opowiadał Wenders.
Spotkali się po raz pierwszy, gdy mieli po 21 lat, a Kiefer przygotowywał swoją wystawę w Neue Nationalgalerie w Berlinie. Wenders zachwycony tym, co zobaczył, już wtedy zaczął rozważać realizację dokumentu o artyście, z którym się zaprzyjaźnił. Ostatecznie film powstał po kilkudziesięciu latach, ale tamto zafascynowanie Wendersa światem Kiefera – nie zmieniło się.
Te wyjaśnienia są potrzebne, bo film, który powstał, ma znaczącą siłę uwodzenia i wiele istotnych pytań usuwa w cień, prowadząc widza zgodnie z intencjami dokumentalisty. A są one od początku do końca konsekwentnie eksplikowane starannie komponowanymi kadrami filmowymi i komentarzami pojawiającymi się w tle.
Czytaj więcej
Pałac Saski wzniesiony dla rosyjskiego kupca Jana Skwarcowa nie ma dla nas znaczenia symbolicznego. W przeciwieństwie do Grobu Nieznanego Żołnierza – mówi prof. Andrzej Rottermund, laureat przyznanej po raz 25. Nagrody im. prof. Aleksandra Gieysztora.
Jako młodzieniec Kiefer „nieustannie grzebał w otwartej ranie niemieckiej historii”, chcąc skonfrontować się z mroczną przeszłością swojej kultury. W obrazach nawiązywał do mitycznych herosów: Zygfryda, Hermanna, Parsifala. I choć naziści właśnie na nich oparli swój kult, to Kiefer odżegnywał się od faszyzowania niezależnie od początkowego sceptycyzmu krytyków jego twórczości.