Wostatnich latach powstało wiele dzieł poświęconych kryzysowi opioidowemu. Od książki „Imperium bólu” Patricka Raddena Keefego przez serial „Lekomania” aż po dokument „Całe to piękno i krew”. David Yates, reżyser m.in. przygód Harry’ego Pottera, dokłada cegiełkę do tematu, ale robi to nijako, nie wnosząc niczego nowego do kwestii epidemii zbierającej straszliwe żniwo w USA. Tym jednak, co wyróżnia jego „Receptę na przekręt”, jest fakt, że to bodaj pierwszy film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, którego bohaterów – kadrę wysokiego szczebla z korporacji farmaceutycznej – czekają realne konsekwencje, a mianowicie odsiadka.

Czytaj więcej

„Georgie ma się dobrze”: Jaka córka, taki ojciec

Liza Drake (Emily Blunt), samotna matka pracująca w klubie ze striptizem, przyjmuje ofertę Pete’a Brennera (Chris Evans) i zatrudnia się w firmie produkującej nieuzależniający ponoć środek w aerozolu, który ma pomóc chorym na raka. Kobieta osiąga wyniki tak dobre, że założony przez ekscentrycznego doktora Jacka Neela (Andy Garcia) start-up wychodzi na prostą, zajmując czołowe miejsce w branżowej hierarchii. Sęk w tym, że szefowi wciąż jest mało – zarówno władzy, jak i pieniędzy – dlatego każe swoim przedstawicielom zachęcać lekarzy do przepisywania preparatu nie tylko chorym onkologicznie. Pal licho, że to szalenie niebezpieczny fentanyl.

To szybkie kino, robione na modłę Adama McKaya, ale mało interesujące, powielające wszystko to, co zostało już powiedziane w przytoczonych tytułach. Sporo w tym winy reżysera, który nie odnajduje się w tym repertuarze, ale też i źle obsadzonych gwiazd.

Rafał Glapiak, Mocnepunkty.pl