Bohaterem jest skazany za zabójstwa i napady Siergiej Madujew. Z jednej strony to bandyta i osiłek (pobił 12 atakujących go współwięźniów), a z drugiej w areszcie dba o nienaganny strój i czyta „Boską komedię”. I mimo że traktuje więzienie jak dom, co pewien czas próbuje z niego uciec.
Wychował się w kołchozie i domu dziecka. Jako kilkulatek kradł, by wykarmić rodzeństwo, a jako 40-latek na wolności spędził zaledwie rok dorosłego życia. Często wraca we wspomnieniach do krótkiego czasu, gdy jadł do syta w restauracjach, podróżował taksówkami i okradał nocami domy. Jego przydomek wziął się od czerwonych banknotów dziesięciorublowych, którymi wtedy płacił.
Czytaj więcej
28 naukowców prognozuje, jak przez dwie kolejne dekady zmienią się polska wieś i jej mieszkańcy.
Jacek Piekiełko opisuje historię Madujewa, koncentrując się na tym, jak funkcjonował on za kratami. Zwłaszcza gdy trafił do jednego z najcięższych rosyjskich więzień, położonego wśród lasów na południowej Syberii zakładu karnego dla kanibali i gwałcicieli Czarny Delfin. Tam nie może uwolnić się od marzeń o cieście – słodkiej babce, której próbował na wolności.
Tam też pogorszył się stan zdrowia przestępcy, który zmarł jako 44-latek w 2000 roku. Powieść „Czerwoniec” wciąga, jest sprawnie napisana, lecz pozostawia niedosyt. Brakuje jasnej informacji, która część opowieści o Madujewie jest oparta na faktach, a która tylko luźno inspirowana faktami. Gdyby czytelnik wiedział to od razu, mógłby odpowiednio ocenić tę intrygującą i momentami przerażającą postać.