Niektórzy uważają, że im większa gra, tym lepsza. Zwracają uwagę na ciężar pudełka, liczbę elementów, grubość instrukcji. Doceniają złożoność zasad na tej samej zasadzie, na której kinomani cenią złożone fabuły. Karcianka „Jednym palcem!” stanowi zaprzeczenie tego trendu, ale przecież i w Hollywood powstają nieskomplikowane opowieści!

W pudełku wielkości dłoni mieści się kilkadziesiąt kart przedstawiających rozmaite guziki. W każdej rundzie wszyscy uczestnicy zabawy kładą palec na karcie wybranej przez jednego z graczy. Następnie w momencie, w którym wypowie on pewną liczbę, mogą – ale nie muszą – unieść go. Jeśli owa liczba odpowiada liczbie palców wciąż dotykających karty, staje się ona własnością zgadującego. W przeciwnym wypadku przechodzi do kolejnej rundy.

Czytaj więcej

"Klask": Trochę sklejki, trochę magnesu

„Jednym palcem!” przypomina więc znaną zabawę w „marynarza”. Nowością są owe karty, które pozwalają podbierać karty rywalom, bądź wprowadzić dodatkowe karty do gry. Stąd biorą się emocje, zwłaszcza kiedy bierze w niej udział więcej osób (cztery, a nawet pięć). Umiejętność przewidzenia, jak zachowają się rywale, jest tu kluczowym czynnikiem sukcesu. Tylko czy rzeczywiście można to przewidzieć?

Kontrowersje może budzić konieczność jednoczesnego podjęcia decyzji przez wszystkich. Niektórzy mają tendencję do jej opóźniania i tym samym zwiększania swoich szans, co nie służy rozgrywce. Można jednak wprowadzić kary dla nieuczciwych i w ten sposób skutecznie wyeliminować ich z rozgrywki. Dla chcącego nic trudnego!