Ostatnio przeczytałem książkę jednego ze swoich ulubionych autorów, czyli Jo Nesbø. Był to zbiór opowiadań pt. „Zemsta". Mówiąc szczerze, byłem sceptycznie nastawiony do tej pozycji, ponieważ krótkie teksty nie są mocną stroną tego autora. Na szczęście Norweg bardzo miło mnie zaskoczył. Podobny zbiór pt. „Zazdrość" był bardzo przewidywalny, a teksty zwyczajnie słabe. Natomiast w przypadku „Zemsty" mamy inną sytuację – do końca nie możemy być pewni tego, co się stanie. Dlatego z pewnością mogę polecić najnowsze dzieło Nesbø.
Czytaj więcej
Czytam także najnowszą książkę Marka Szymaniaka „Zapaść. Reportaże z mniejszych miast". Jest mi to znana materia, ponieważ sam pochodzę z małej miejscowości. Poza tym świat małych miasteczek jest bardzo zbliżony do świata sportu. Znajdziemy tam życiowe problemy, które dotykają praktycznie każdego. W przypadku literatury związanej ze sportem nie jestem fanem biografii, a jeśli już, to mam tylko kilka wybranych pozycji godnych polecenia. Są to głównie historie koszykarzy, takich jak Michael Jordan czy Shaquille O'Neal.
Kiedyś byłem wielkim kinomanem, bardzo często chodziłem do kina. Teraz moja rodzina się powiększyła i już nie mam czasu na kino. Na dodatek jesteśmy świeżo po gali Oscarów i z pewnością muszę obejrzeć „Diunę", tym bardziej że jestem również wielbicielem powieściowego oryginału. Przeczytałem wszystkie tomy, a teraz muszę nadrobić film.
W przypadku seriali szału nie ma, mówiąc kolokwialnie. Może to dlatego, że jestem dość wybredny. Jednym z długo wyczekiwanych przeze mnie seriali był oczywiście „Wiedźmin", który, niestety, mnie rozczarował. Myślę, że największym błędem byli twórcy. Uważam, że powinni to robić Anglicy. Tak jak zrobili „Grę o tron", która była bardzo dobra. Wtedy ten serial byłby inny, lepszy zwłaszcza dla fanów książek Andrzeja Sapkowskiego. Odniosłem wrażenie, że chciano upchać całą historię w kilku krótkich odcinkach. Gdyby narracja była budowana właśnie jak w „Grze o tron", gdzie na wszystko mieliśmy czas, serial wyglądałby zupełnie inaczej.