Plus Minus: 24 lutego to koniec lewicy, jaką znamy?
To przede wszystkim koniec polityki, jaką znamy – bieżącej, skupionej na tu i teraz. Rosyjska agresja sprawiła, że dużo silniejszy stał się związek między polityką wewnętrzną a międzynarodową. Ale dla Lewicy to nie jest rewolucyjna zmiana: nasze cele się nie zmieniają, a wręcz zyskują na znaczeniu. Zmienić się może nieco droga dotarcia do nich. Np. okiełznanie katastrofy klimatycznej i sprawiedliwa transformacja energetyczna będą wymagać innych niż do tej pory działań, ale stają się jeszcze pilniejsze, bo dochodzi konieczność uniezależnienia się od importu paliw kopalnych z Rosji.
Ale teraz mało kto chce słuchać o katastrofie klimatycznej, bo wisi nad nami widmo zupełnie innej tragedii: w każdej chwili może wybuchnąć globalna wojna. Nie chcę dezawuować wyzwań energetycznych ani różnych spraw tożsamościowych, jakimi dotąd głównie się zajmowaliście, ale teraz chyba przyszły trochę poważniejsze problemy?
Nawet jeśli mało kto chce słuchać o klimacie, to przecież większość jest żywo zainteresowana cenami benzyny i wysokością rachunków za gaz i ogrzewanie. Energetyka niezależna od Rosji, czyli od paliw kopalnych, to cel istotny nie tylko klimatycznie, ale i gospodarczo – chodzi o przyszłość młodych pokoleń, ale też o finansową kondycję pokolenia ich rodziców. No i oczywiście o bezpieczeństwo Europy: dokarmianie Rosji opłatami za paliwa to przecież finansowanie agresora i trzeba z nim jak najszybciej skończyć.
A co do tego, czym zajmowała się Lewica przed 24 lutego, a czym będzie zajmować się teraz: jeżeli spojrzysz na ustawy, jakie przez ostatnie 2,5 roku zgłaszaliśmy w parlamencie, to większość z nich nie dotyczyła wcale spraw tożsamościowych, jak je nazywasz, czyli po prostu kwestii ochrony praw człowieka, ale budowy silnego państwa – demokratycznego, obywatelskiego i opiekuńczego. To kwestie budowy mieszkań, wzmocnienia gospodarki i warunków pracy pracowników, wsparcia dla samorządów, a przede wszystkim wzmocnienia usług publicznych: ochrony zdrowia, edukacji, transportu publicznego. To obszary, w których państwo dziś kuleje. Te słabości obnażane są w krótkim czasie już po raz drugi – najpierw przez pandemię, a teraz przez wojnę i konieczność nagłego przyjęcia uchodźców. Najwyższy czas wyciągnąć wnioski i wdrożyć rozwiązania, o których mówimy od lat. Przy czym sytuacja jest już na tyle poważna, że dziś trzeba je wdrażać przy solidarnym wsparciu Unii Europejskiej. To koniec, a wręcz upadek, doktryny samotnej wyspy.