Trampki cenniejsze niż złoto

Kolekcjonerska pasja przekracza kolejne granice. Do światowych domów aukcyjnych zaczynają się wdzierać produkty modowe. I biją rekordy. Niektóre unikatowe buty sportowe uzyskują dziś wyższe ceny niż dzieła uznanych malarzy.

Publikacja: 09.07.2021 10:00

Trampki cenniejsze niż złoto

Foto: ALAMY/BE&W

Buty jak buty, pomyśli zapewne większość ludzi. Zwykłe, sportowe. U nas nazwano je kiedyś adidasami, bo wtedy była to najbardziej znana marka na rynku i nazwa przyczepiła się do nich na stałe, mimo protestów konkurencji: Pumy, New Balance, Nike... Adidasy stały się nazwą generyczną. Po francusku „basket" (od gry w koszykówkę), po angielsku sneakersy, po włosku tak samo. I po polsku także powoli przechodzimy na tę angielską nazwę.

Jeszcze jakieś 20 lat temu takie buty można było znaleźć w sportowych szatniach. Dzisiaj stały się masową modą, nosi je cały świat, od dzieci po staruszków, którzy odkryli, jak są wygodne. Dla młodych ludzi są formą ekspresji – twój but mówi, jaką wyznajesz muzykę, jakich masz idoli sportowych. Nowe modele są kołem napędowym całej branży fashion. Sektor, jak podaje „New York Times", ma wartość 115 miliardów rocznie. Nic na rynku mody nie sprzedaje się dzisiaj tak dobrze.

Stały się takim fenomenem społecznym, że zasłużyły na wystawę Art of Sneaker, otwartą w maju w londyńskim Muzeum Designu. Trafiło na nią 270 par butów. Najnowsze – Futurecraft Strung 3-D zaprojektowane dla marki Adidas w studio Kram/Weisshaar i wydrukowane w drukarce 3D. Najstarsze – płócienne trampki Converse z 1919 roku, wzruszająco zużyte, ale jeszcze nadają się do włożenia. Współczesne, stuprocentowo plastikowe buty w zasadzie nie są przeznaczone do naprawiania – ale dziś, gdy coraz więcej mówi się o środowisku przytłoczonym plastikowymi odpadami, pojawiają się już punkty naprawy.

Z londyńskiej wystawy możemy dowiedzieć się, że buty sportowe są nie tylko codziennym wyposażeniem milionów, a może miliardów ludzi na świecie. Stały się obiektami kolekcjonerskimi osiągającymi zawrotne ceny. I nie chodzi o „antyki", tylko o produkty współczesne. Za niektóre płaci się krocie nie po to, żeby je nosić, ale po to, by nimi handlować. Kupować, sprzedawać, wymieniać, chwalić się, kolekcjonować. Jedni noszą, inni wsadzają do gablotki albo do lodówki. Funkcjonuje cały rynek handlu tymi butami, zarabiają na tym platformy StockX czy Goat.

Wszelkie rekordy pobiła para butów Yeezys projektu, a przynajmniej sygnowanych nazwiskiem, amerykańskiego rapera Kanye Westa. Buty z czarnej skóry, które West nosił na rozdaniu nagród Grammy w kwietniu 2021 r., sprzedano w domu aukcyjnym Sotheby's za 1,8 miliona dolarów. Stały się najdroższą parą butów w historii, bijąc poprzedni rekord, gdy ktoś nabył za 560 tys. dolarów parę Nike Air Jordan, które nosił Michael Jordan, gwiazda koszykówki. „Sneakersy warte są więcej niż Matisse" – skomentował Virgil Abloh, projektant marki Louis Vuitton. Czyżby? I czy rzeczywiście jest to sztuka?

– Tak jak w przypadku wielu podobnych czysto funkcjonalnych produktów mody, tak i nad sneakersami toczy się dyskusja, czy rzeczywiście powinny one być przedmiotem zainteresowania muzeów – powiedziała dziennikowi „New York Times" Ligaya Salazar, kuratorka londyńskiej wystawy. Jako część współczesnej kultury designu zasługują przynajmniej na akademicką dyskusję. Dyrektor francuskiego oddziału Sotheby's Mario Tavella ubolewał: – Relikwia Napoleona ma dziś mniejszą wartość niż but jakiegoś rapera.

Zostań akcjonariuszem buta

Czy moda stała się zatem dziesiątą sztuką do kolekcjonowania? Jak obraz znanego artysty, jak designerski mebel? Najmłodsza generacja otwiera nowy rozdział aukcyjnej historii. Pokolenie Z goni za czymś wyjątkowym, jedynym, niekoniecznie zabytkowym czy historycznym. Pęd zrozumiały w czasach masowej produkcji i masowej dostępności. Gdy zwykłe adidasy możesz kupić wszędzie, chcesz takie, które będziesz miał tylko ty. Tak myślą kolekcjonerzy butów sportowych, będący dość osobliwą subkulturą.

Jeszcze niedawno najdroższe buty sportowe świata, jak podawała platforma sprzedażowa StockX, kosztowały 29 977 euro. To Nike Air Mag Back to the Future BTTF. Nosił je Marty McFly w serialu „Powrót do przyszłości" w roku 1989. Wyprodukowano tylko 89 egzemplarzy, każdy wyposażony w baterię ledową, działającą pięć godzin. 30 lat temu to był cud techniki. Dzisiaj te buty są Świętym Graalem kolekcjonerów – marzą, żeby je zdobyć. Na drugiej pozycji plasuje się model Adidasa Human Race NMD Pharell x Chanel, obuwie stworzone w roku 2017 przez Pharella Williamsa dla domu mody Chanel. Były one wielkim przebojem sklepu Colette w Paryżu, który od 1997 r. był mekką tzw. niewolników mody (fashion victims) z całego świata. Aż do zamknięcia, w roku 2017 pielgrzymowano tam, aby kupić wszystko, co aktualnie należało nosić, jeść, czytać. Początkowo buty te kosztowały 1000 euro, ale na skutek zainteresowania ich cena poszybowała do 23,3 tys. euro.

But jako inwestycja giełdowa to także coś, co jeszcze parę lat temu nie mieściło się w głowie. Teraz amerykańska platforma Rares daje osobie prywatnej możliwość zainwestowania w rzadkie egzemplarze. Rares nabywa „rzadki" egzemplarz i wprowadza go na giełdę. Można kupować akcje tego buta, a potem nimi handlować. Cenę oczywiście kształtują popyt i podaż. 16 czerwca w ten sposób wprowadzono na platformę akcje Air Nike Yeezy w cenie między 16 a 20 dolarów.

Ludzi z pokolenia Z luksusowe sklepy onieśmielają. To pokolenie cyfrowe, przyklejone do swoich maszynek. Wielu jest naprawdę bogatych – to tak zwani VVR (very very rich), ale i tak wolą kupować w internecie, na aukcjach niż w realnych sklepach. Wychodząc naprzeciw temu nowemu zapotrzebowaniu dom aukcyjny Sotheby's organizuje coraz więcej licytacji wyspecjalizowanych. W 2019 r. było ich 139, rok później 282. Także w domu Christie's ich liczba wzrosła o jedną trzecią.

Sprzedajemy legendę

Ale nie tylko buty sportowe wkraczają do sal aukcyjnych. W listopadzie 2020 roku w Christie's w Hongkongu licytowano torebkę marki Hermes ze skóry białego krokodyla. Ostatni raz młotek stuknął przy sumie 360 tys. euro. Takich jak ta torebek rocznie produkuje się zaledwie kilka, co czyni je dobrami bardzo poszukiwanymi, wręcz „nie do zdobycia". Ten z Christie's jest najdroższym egzemplarzem kategorii Kelly/Hermes, nazwanych tak na cześć księżnej Monako Grace Kelly. To torby, których pożądają zamożne kobiety na świecie, uważa się je za ostateczny symbol statusu. Model powstał w roku 1892, z inspiracji dużą torbą jeździecką, zapinaną na rzemienie, służącą do przechowywania siodła i butów. Bo Hermes, zanim stał się domem mody i perfum, był firmą rękodzielniczą wytwarzającą luksusowy ekwipunek jeździecki. W roku 1956 sfotografowano księżnę Grace z taką torebką w ręce i od tej pory kariera Kelly Bag potoczyła się z zawrotną szybkością. Teraz takie torby robi się wyłącznie na zamówienie, czeka się na nie trzy, cztery lata.

Witamy w świecie pret a exposer – gotowe do pokazywania. To francuska trawestacja nazwy pret-a-porter – gotowe do noszenia, czyli gotowej masowej konfekcji. Bo jaki sens ma posiadanie, skoro nie możemy się pochwalić? Willą, samochodem lub czymś drobniejszym, lecz wcale nie tańszym. Artefakty mody stają się zatem poważnymi i wysoko cenionymi obiektami zainteresowania kolekcjonerów i bogatych nabywców. Ich zainteresowanie wzbudzają już nie tylko ubrania z początku XX wieku, z lat 20. i 30. Teraz wielkie domy aukcyjne oferują odzież z lat 70., 80., a nawet 90. Ale koniecznie musi ona pochodzić od znanych osób, wiązać się z historią, anegdotą. Tu sprzedaje się bardziej legendę niż sam obiekt. Obiekt też nie może być zwyczajny – ma być wyjątkowy.

Co kieruje ludźmi kupującymi przedmioty sławnych osób? Fetyszyzm, pragnienie otarcia się o sławę, chęć zysku? Być może dzisiaj w ogarniętym żądzą pieniądza świecie najsilniej działa to ostatnie. Faktem jest, że aukcje garderoby i biżuterii gwiazd cieszą się ogromnym powodzeniem. Pokazała to aukcja garderoby Yves Saint Laurenta z zasobów Catherine Deneuve, która odbyła się w Christie's w Paryżu w roku 2019. Deneuve była muzą i przyjaciółką Saint Laurenta przez 40 lat. Wiele jego strojów, między innymi słynny damski smoking, powstało z myślą o niej. Zainteresowanie aukcją było ogromne. Suknie wieczorowe i kostiumy wycenione na kilka tysięcy euro osiągały zawsze ceny powyżej szacunków domu aukcyjnego. Biała suknia i smoking wycenione na 1–2 tys. euro sprzedano za 5 tys. Z całej licytacji uzyskano ponad milion dolarów.

Okazy kolekcjonerskie przedmiotów z przeszłości z roku na rok nabierają wartości. Vintage staje się coraz młodsze. Oczywiście nie chodzi o sweter z sieciówki ani nawet rzecz z kolekcji eleganckich i drogich domów mody. Liczą się wyłącznie unikaty, najlepiej owiane legendą. Suknię „Mondrian" Yves Saint Laurenta, zaprojektowaną według obrazu słynnego malarza holenderskiego z lat 60., sprzedano w Christie's za 35 tys. euro, suknię wieczorową Valentino z lat 90. za 6875 dolarów.

Brylanty Liz, suknie Audrey

Do czerwoności rozgrzała kuratorów, kolekcjonerów i zamożnych klientów licytacja ubrań i biżuterii Elizabeth Taylor (znów w Christie's). Odbywała się w grudniu 2019 r. przez cztery dni w siedzibie domu aukcyjnego w Nowym Jorku oraz w internecie. Licytowano z każdego punktu na kuli ziemskiej. Na cztery miesiące przed aukcją Christie's zorganizował objazdowy pokaz kolekcji – zawitała do Moskwy, Londynu, Paryżu, Dubaju, Genewy, Hongkongu, Los Angeles. Tour wart był świeczki – aukcja zakończyła się rekordowym wynikiem: 117 milionów dolarów. A wystawę obejrzało 25 tysięcy osób.

Taylor zmarła na przewlekłą niewydolność serca w wieku 79 lat. Jej kariera filmowa trwała prawie 60 lat. Nie była wykształconą aktorką, ale przyciągała osobowością i urodą. Zagrała w 50 filmach, zdobyła trzy Oscary. Sława towarzyszyła jej przez całe życie, ale tym, co wzbudzało największe emocje, były nie jej szekspirowskie role, ale uroda i życie prywatne. Miała opinię jednej z najpiękniejszych kobiet Hollywood – regularne rysy, bezbłędnie symetryczna twarz, fiołkowe oczy o migdałowym kształcie. Publiczność ekscytowała się każdym jej krokiem, publicznym pojawieniem, każdym nowym mężczyzną. Prześladowali ją paparazzi, potępiał Watykan. Ale ona miała swoją moralność. Z każdym mężczyzną, w którym się zakochała, a było ich siedmiu, brała ślub.

Z równą ekstrawagancją, jak mężczyzn, wybierała biżuterię. Uwielbiała ją i miała w swej kolekcji okazy najwspanialszych klejnotów od najlepszych jubilerów – Choparda, Van Cleef and Arpels, Cartiera. W Christie's jej kolekcję nazwano „Klejnoty koronne Hollywood". O ile suknie trzymała upchnięte głęboko w szafach i niektórych w ogóle nigdy nie włożyła, o tyle biżuterię zawsze miała pod ręką w swojej willi w Bel Air w Kalifornii. Na co dzień nosiła pierścionek z 33-karatowym brylantem, na jednym ze zdjęć widać aktorkę, jak bawi się z wnukiem. Na głowie ma lokówki, ale z uszu zwisają jej kule z szafirów. To kolczyki, które zamówiła u jubilera Joela Rosenthala, prosząc, by wybrał dla niej kamienie w kolorach zielonym, niebieskim i fioletowym. – W prawdziwych kolorach moich oczu – powiedziała.

Nieco mniejsze niż biżuteria emocje wzbudzała garderoba Taylor. Gwiazda uwielbiała się ubierać, ale gust miała ciężki, kostiumowy. Styl, którego nauczyła się na planie pierwszych filmów, utrwalił się także w jej prywatnej garderobie. Jej suknie były zawsze błyszczące i bardzo kolorowe. Podobały jej się bardziej szaty niż ubrania, z ozdobnych, bogatych tkanin. Jej ulubionymi krawcami byli Dior i Valentino. Jej suknię wieczorową od Diora haute couture ze srebrnego brokatu z pasującą do niej torebką sprzedano za 362 tys. dolarów. A wyceniono ją skromnie – zaledwie na 5 tysięcy.

Na premierę filmu „Spartakus" Taylor zamówiła u Valentino białą suknię ze strusimi piórami i koronkowymi rękawami (poszła pod młotek za 314 tys. dol.). Od tej pory często zwracała się do włoskiego krawca o uszycie kreacji. On sugerował jej delikatnie, że powinna uprościć styl. „Chcecie ze mnie zrobić damę, a ja jestem tylko chłopką" – odpowiadała. Najbardziej wzruszająca jest historia ubrania, które nigdy nie powstało. Pod koniec 2010 r. Taylor zwróciła się do Valentino z prośbą, aby uszył jej biały garnitur ze spodniami. „Bo zawsze jestem na wózku" – wytłumaczyła. Ale on nie miał akurat czasu, a kiedy po paru tygodniach wrócił do sprawy, było już za późno... Z kolei kolekcję 36 strojów Audrey Hepburn sprzedano w domu aukcyjnym Kerry Taylor Auctions w Sotheby's w Londynie za 268 320 funtów. Pochodziły zarówno z filmów, jak z garderoby prywatnej. Powstały u najwybitniejszych krawców epoki – Valentino, Elizabeth Arden, Huberta de Givenchy. Suknia, którą aktorka nosiła w filmie „Jak ukraść milion dolarów", poszła za 60 tysięcy funtów.

Widziałam te ubrania wcześniej na wystawie w oddziale Sotheby's w Paryżu. Wyglądały, jakby należały do dziesięcioletniej dziewczynki. Zachwycająca Hepburn miała wymiary, jakich pozazdrościłaby niejedna dziewczynka: 81 w biuście, 56 w talii, 86 w biodrach. Przy wzroście 170 cm, uchodziła za wysoką, co zresztą przeszkodziło jej w zostaniu tancerką, o czym zawsze marzyła. Świat zapamiętał ją nie jako aktorkę wielkiego formatu, lecz jako piękną kobietę niedościgłej elegancji. Córka brytyjskiego bankiera i holenderskiej arystokratki stworzyła styl, który przetrwał do dziś. Jego składniki – prostota, skromność, harmonia. Miała słabość do kolorów czarnego i kremowego, w dodatkach lubiła mocny róż.

Kolekcjonerów malarstwa zapewne zdziwi żądza posiadania sukni gwiazdy hollywoodzkiej, za którą niektórzy gotowi są zapłacić pięciocyfrowe sumy w euro. Miłośnicy kina, którzy kupili fragment garderoby swojego idola, nie zrozumieją zachwytu hiphopowca nad gablotką z butem do biegania. Ten rozdźwięk pokazuje nie tylko osobliwą subkulturę kolekcjonowania, ale także szybkość zmian kulturowych, jakie dokonały się i wciąż się dokonują w ciągu ostatnich 30 lat. 

Buty jak buty, pomyśli zapewne większość ludzi. Zwykłe, sportowe. U nas nazwano je kiedyś adidasami, bo wtedy była to najbardziej znana marka na rynku i nazwa przyczepiła się do nich na stałe, mimo protestów konkurencji: Pumy, New Balance, Nike... Adidasy stały się nazwą generyczną. Po francusku „basket" (od gry w koszykówkę), po angielsku sneakersy, po włosku tak samo. I po polsku także powoli przechodzimy na tę angielską nazwę.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi