Moja nowa powieść pt. „Podszept" to historia o człowieku mordującym influencerów. Aczkolwiek jest to jedynie punkt wyjścia do rozważań na temat zagrożeń, jakie niesie ze sobą technologia, która stała się nieodłączną częścią naszego życia. Dlatego uważam, że to temat, który warto poruszać.
Akurat jestem świeżo po lekturze „Strażnika", czyli najnowszego tomu przygód Jacka Reachera, autorstwa Lee Childa oraz jego brata Andrew. Jestem bardzo miło zaskoczony, bo główny bohater właśnie odkrywa współczesność, nowinki technologiczne i związane z nimi niebezpieczeństwo. Czuć w tym powiew świeżości. Muszę przyznać, że jestem fanem Lee Childa. Czasem łapię się na tym, że jestem w stosunku do niego bezkrytyczny, wybaczam mu wszystkie błędy. Pisze świetnie, a każda jego książka to solidna porcja godnej polecenia rozrywki. Jednym z moich ostatnich odkryć jest również Steve Cavanagh. Jest on autorem np. książki „Trzynaście". Bardzo podoba mi się jego sposób budowania fabuły i przedstawiania postaci. Z czystym sumieniem zachęcam do zapoznania się z tym autorem.
W przypadku filmów mam kilku swoich faworytów, których zdarza mi się oglądać wielokrotnie. Pierwsze miejsce zajmuje chociażby „Przypadek Harolda Cricka", który poniekąd opowiada o pisarstwie. Za każdym razem mnie bawi i sprawia ogromną przyjemność. To opowieść o nudnym urzędniku państwowym, który nagle zaczyna słyszeć głos narratora i orientuje się, że jest bohaterem książki, której autorka stara się przełamać swoją pisarską niemoc. Problem w tym, że zawsze uśmierca swoich bohaterów. Jest to bardzo lekki i dobrze nakręcony film, a jednocześnie pokazuje pisarstwo z innej perspektywy, z przymrużeniem oka.
Jeśli chodzi o seriale, to otwarcie przyznaję, że razem z żoną bronimy się przed nimi i różnymi platformami streamingowymi. Jest to straszny pożeracz czasu. Poza wyjątkami jak „Detektyw", od którego nie sposób się oderwać, czy świetnie zrealizowany serial kryminalny „Fargo".
Obecnie pracuję w ciszy. W ten sposób łatwiej mi się skupić. Przyznaję jednak, że gdy pisałem fantastykę, towarzyszyły mi dźwięki muzyki filmowej. Hans Zimmer wtedy pomagał mi budować klimat. Kiedyś uwielbiałem rocka, zwłaszcza w wersji hard. Takich zespołów jak AC/DC, Alice Cooper i Black Sabbath mogłem słuchać w kółko. Dziś też lubię do nich wracać, ale jestem otwarty na inne gatunki i brzmienia. Ostatnio wpadły mi w ucho chociażby Daria Zawiałow czy Kwiat Jabłoni, a więc duet dzieci Kuby Sienkiewicza z Elektrycznych Gitar.