Dziś, w lockdownie, rozmowa o pozamykanych teatrach jawi się trochę jak opowieść science fiction. Chociaż nie całkiem. Jestem świeżo po tzw. performatywnym czytaniu współczesnej polskiej sztuki „Król w środku nocy" Roberta Urbańskiego, udostępnionym bezpłatnie online przez warszawski Teatr Dramatyczny. Polega to na tym, że aktorzy czytają tekst, ale wspierają słowa markowaniem ruchu scenicznego.
Teatr Dramatyczny cały czas prowadzi Laboratorium Dramatu. Pokazuje w jego ramach, czasem w formule zwykłego czytania, czasem właśnie performatywnego, i klasyczne sztuki, i współczesne, niektóre po raz pierwszy. „Król w środku drogi", przypowieść o porwaniu króla Stanisława Augusta przez konfederatów barskich w roku 1771, to kontrowersyjne spojrzenie na polską historię, opowiedziane współczesnym językiem i często gęsto przy użyciu groteski.
To jeden z niewielu w ostatnim czasie ciekawych tekstów o Polsce. Świetnie przyrządzony przez Magdalenę Małecką-Wippich i świetnie zagrany – pomimo konwencji czytania. Jeszcze z interesującą dyskusją na koniec spotkania. Maciej Wojtyszko, mówiący, że to dramat prawdziwy na tle strumieni świadomości z epoki postdramatu, utrafił w sedno. Można więc podczas pandemii spotkać się z widzem, nie udając normalnych przedstawień, które ciężko wtłoczyć w internetowe ramy. Teatr wciąż żyje!
Ile polityki na scenie
Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie brzemię pandemii, to emocje środowiska teatralnego odnoszące się do polityki zobaczylibyśmy jeszcze mocniej. Tęczowe flagi na Akademii Teatralnej i proaborcyjne błyskawice na wielu teatrach to widomy symptom. Czołowi aktorzy i reżyserzy na manifestacjach Strajku Kobiet – też.