Twierdzą, że jeśli chodzi o koty, ich produkcja jest po prostu najlepsza. Pudełko zawiera sporo elementów – karty gry, żetony symbolizujące kocie przysmaki, karty kocich przybłędów, znaczniki punktów zwycięstwa, wreszcie uroczy znacznik kota służący do blokowania niektórych kart. Zmienia on nieco standardową mechanikę „draftu", czyli dobierania kart na rękę, wprowadzając do niej element taktyczny. Jasna i zrozumiała instrukcja wyjaśnia też, że zabawa polega na gromadzeniu futrzaków i karmieniu ich starannie wyselekcjonowanymi łakociami. Nienajedzone bidulki mają bowiem szkodliwy wpływ na końcowy wynik rozgrywki. Są na szczęście i karty, które dodatkowo zwiększają ilość punktów. To chociażby uwielbiana przez futrzaki kocimiętka, a także kolorowe kocie ubranka czy zabawki. Cała sztuka polega więc na umiejętnym dobieraniu kart leżących na stole i sprawnym ich wykorzystywaniu.
„Najlepsza gra o kotach" przeznaczona jest dla dwóch, trzech lub czterech graczy, którzy dysponują 30 minutami czasu wolnego. Tyle bowiem zajmuje rozłożenie planszówki i rozegranie szybkiej partii. Oczywiście im więcej osób uczestniczy w zabawie, tym poziom trudności staje się wyższy. Dlatego pierwsze walki o koty warto stoczyć w tandemie, by dokładnie poznać mechanikę gry, a dopiero potem wyjść z nią do ludzi. Oczywiście pod warunkiem, że nie pojawiają się z psami. ©? —Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl „Najlepsza gra o kotach", Fox Games