Historia rzadko bywa sprawiedliwa

Wydawałoby się, że rozliczenia po II wojnie światowej to sprawa prosta – są pokonani nazistowscy zbrodniarze i sądzący ich zwycięscy alianci. Nic bardziej mylnego. Książka cenionych historyków – Pawła Machcewicza i Andrzeja Paczkowskiego pokazuje, jak trudnym tematem są powojenne rozliczenia i jak bardzo polityka wkracza tam, gdzie decydować powinna jedynie Temida.

Publikacja: 23.07.2021 18:00

Historia rzadko bywa sprawiedliwa

Foto: materiały prasowe

Autorzy opisują długi proces, jakim były próby osądzenia zbrodni wojennych. Ważną rolę odegrał tu jeszcze podczas walk polski rząd w Londynie, bowiem zachodni alianci nie spieszyli się z żadnymi deklaracjami w tej kwestii. Koniec wojny też nie oznaczał przełomu. Wśród aliantów był wszak Związek Radziecki, ale także Brytyjczycy i Amerykanie nie chcieli poruszać drażliwych tematów – jak choćby naloty dywanowe czy wypędzenia. Kiedy już umilkły działa, rozpoczęła się zimna wojna, a powołane przez aliantów oba państwa niemieckie stały się jej ważnymi – ni to pionkami, ni to graczami. Pomijając cynizm polityków, świat wcześniej nie zetknął się z prawnym wyzwaniem tego typu.

W efekcie proces norymberski – symbol rozliczeń – padł ofiarą polityki. Potem każdy z aliantów miał własne pomysły na rozliczenia w swoich strefach – w większości nieskuteczne. Wreszcie – jak w RFN – sprawy przekazano landom, co przerodziło się już w farsę. Ale problem rozliczeń nie dotykał tylko Niemców – wymierzyć sprawiedliwość, a czasem po prostu wywrzeć zemstę, próbowano w Japonii i Włoszech. Rozliczano się we Francji i innych krajach Europy Zachodniej, na Bałkanach oraz oczywiście w naszym regionie. Autorzy piszą, że w Europie zapanowała „gorączka rozliczeń" – podczas której mieszały się społeczne emocje. Emocje zresztą uniwersalne i dające o sobie znać po każdym politycznym wstrząsie – jak koniec dyktatury Franco w Hiszpanii czy upadek komunizmu w Polsce.



Często rozliczenia te służyły pozbyciu się politycznej konkurencji oskarżanej o kolaborację, a czasem chyba zagłuszeniu własnych wyrzutów sumienia. Oskarżali i sądzili się wzajemnie sąsiedzi. Nieraz ofiarami padały płotki, grube ryby miały się dobrze.

I tak ofiarami czystki padło w powojennej Francji ok. 10 tys. ludzi. Masowo strzyżono głowy kobietom oskarżonym o romansowanie z okupantem. Taka hipokryzja wielu Francuzów musi zastanawiać, na równi z politycznym wyrachowaniem De Gaulle'a, który szybko wygasił rozliczenia w imię jedności narodowej. Fenomenem są na pewno Austriacy – którzy, także dzięki aliantom, ze współsprawców stali się ofiarami.

Ciekawe, że Holokaust nie od razu był głównym tematem – wszedł na agendę ponad dekadę po wojnie. Oczywiście ważną rolę odegrali tu sami Żydzi, skazując nazistów i ich pomocników, ale warto wspomnieć o działaniach polskiej Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich, która zgromadziła tak liczne dowody, że niemiecki wymiar sprawiedliwości nie mógł ich zignorować. Przyczyniło się to do drugiej fali rozliczeń i słynnych procesów z frankfurckim na czele. One także nie były doskonałe, ale stanowiły własną próbę Niemców, by spojrzeć na swoją przeszłość. Co więcej, temat wcale nie jest zamknięty – ostatnie procesy strażników obozu Stutthof trwały jeszcze w trakcie prac nad książką.

Machcewicz i Paczkowski dochodzą do konkluzji, że rygorystycznie rozumiana sprawiedliwość nie jest ani osiągalna, ani też niezbędna społeczeństwom po traumie – czy to wojny, czy dyktatury. Zazwyczaj jest „wypadkową kompromisów z innymi wartościami i potrzebami, a zatem z reguły pozostawia większe lub mniejsze poczucie niedosytu". Sad but true...

Olbrzymia, wielojęzyczna literatura przedmiotu zebrana przez autorów, spokojna, rzeczowa narracja, namysł i unikanie łatwych sądów – to największe zalety tej książki.

„Wina, kara, polityka. Rozliczenia ze zbrodniami II wojny światowej", Paweł Machcewicz, Andrzej Paczkowski, wyd. ISP PAN/Znak Horyzont

Autorzy opisują długi proces, jakim były próby osądzenia zbrodni wojennych. Ważną rolę odegrał tu jeszcze podczas walk polski rząd w Londynie, bowiem zachodni alianci nie spieszyli się z żadnymi deklaracjami w tej kwestii. Koniec wojny też nie oznaczał przełomu. Wśród aliantów był wszak Związek Radziecki, ale także Brytyjczycy i Amerykanie nie chcieli poruszać drażliwych tematów – jak choćby naloty dywanowe czy wypędzenia. Kiedy już umilkły działa, rozpoczęła się zimna wojna, a powołane przez aliantów oba państwa niemieckie stały się jej ważnymi – ni to pionkami, ni to graczami. Pomijając cynizm polityków, świat wcześniej nie zetknął się z prawnym wyzwaniem tego typu.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi