Ernest Shackleton pod wieloma względami był nieudacznikiem. Jeśli chodzi o wyprawy polarne, po raz pierwszy spróbował swoich sił w 1901 roku, kiedy dołączył do ekspedycji pod kierownictwem Roberta Falcona Scotta, który miał nadzieję jako pierwszy zdobyć biegun południowy – miejsce, według jego słów, „nietknięte dotąd ludzką stopą, niewidziane przez ludzkie oko".
Scott, oficer brytyjskiej marynarki, był nieugiętym i śmiałym dowódcą, zaangażowanym w rozwój nauki. Bywał jednak również dogmatyczny, chłodny i brutalny, a swoich ludzi trzymał żelazną ręką, zarządzając nimi tak, jak przywykł do tego w wojsku. Pewnego razu kazał zakuć kucharza w kajdany za niesubordynację, z komentarzem, że taka kara budzi w człowieku „płaczliwą pokorę". Shackletonowi, który przez dekadę służył w marynarce handlowej, trudno było zaakceptować tak apodyktyczne podejście.
Kto jest większym durniem?
W lutym 1902 roku grupa założyła pierwszy obóz na zamarzniętym wybrzeżu Antarktydy. Na tym kontynencie występują dwie pory roku: lato, trwające od listopada do lutego, i zima. Nachylenie Ziemi sprawia, że przez większość lata jest tu jasno również w nocy. Zimą panują całkowite ciemności, a warunki są jeszcze bardziej wrogie człowiekowi – pewnego roku w lipcu odnotowano temperaturę minus 89 stopni Celsjusza. Scott czekał więc do 2 listopada, aż letnie światło rozświetli niebo, po czym wyruszył, z Shackletonem i trzecim uczestnikiem wyprawy, Edwardem Wilsonem, w liczącą niemal 1300 kilometrów trasę do bieguna – co inny członek wyprawy nazwał „długą drogą, samotną drogą, drogą w dal, drogą w ciemność".
Podczas marszu wszyscy trzej dostali ślepoty śnieżnej, a ich organizmy wyniszczyły głód, odmrożenia i szkorbut. Scott często wybuchał, a raz wrzasnął: „Chodźcie tu, wy cholerne durnie!". Shackleton odparł na to: „Z nas wszystkich to pan tu jest największym durniem".
Trzydziestego pierwszego grudnia 1902 roku, około 800 kilometrów od bieguna, Scott dał rozkaz do zawrócenia. Kiedy z trudem brnęli z powrotem, Shackleton kaszlał krwią, a gdy dotarli do statku, był – jak sam przyznał – „załamany".