Ostatnio media doniosły, że sektor bankowy stara się uniknąć odpowiedzialności za kredyty frankowe, które okazały się wadliwe lub co najmniej posiadają postanowienia abuzywne. Forma i zakres działań banków może zdumiewać, ale nie można przejść obojętnie obok takich praktyk. Wadliwość kredytów frankowych wykazują zarówno wyroki sądów powszechnych, Sądu Najwyższego, jak i stanowiska UOKIK, RF oraz RPO. Banki przez ponad dekadę twierdziły i wciąż twierdzą, że zastosowane mechanizmy i zapisy umowne są zgodne z prawem. Skoro tak, to po co ten cały wysiłek?
Trudno uwierzyć
Banki, jak śpiewali niegdyś Skaldowie, listy piszą, w których zwracają się o pomoc do: prezesa Rady Ministrów czy prezesa Narodowego Banku Polskiego i może do innych instytucji czy urzędów, z wnioskiem o rozwiązanie problemu kredytów frankowych. Nie zależy im na rozwiązaniu sporów z kredytobiorcami, ale na całkowitym zdjęciu z nich odpowiedzialności przy aktywnym udziale państwa. Po przeniesieniu ciężaru wadliwości umów frankowych na państwo wszyscy będziemy uczestniczyć w tym procesie, a przecież nie o to chodzi. Każdy przedsiębiorca powinien ponosić odpowiedzialność za swoje usługi i działania, tym bardziej kiedy przez lata czerpał z tego korzyści.
Czytaj także: Frankowicze: nowy pomysł banków jak uśpić czujność klientów
Aż trudno uwierzyć w tak pospolite ruszenie sektora bankowego, który stara się wszelkimi sposobami i kanałami wywrzeć presję społeczną, wskazując, że sektorowi grozi zapaść, spowolnienie oraz znaczna utrata dochodów. Podobna narracja wybrzmiała przed ogłoszeniem precedensowego wyroku TSUE w sprawie państwa Dziubak w 2019 r. Od ogłoszenia wyroku minął ponad rok, a banki dalej funkcjonują i mają się nieźle. Może potrzebna im jest pigułka odświeżająca pamięć? Czy rzeczywiście nie zdawały sobie sprawy z ryzyka, jakie niesie oferowanie usług finansowych powiązanych z ryzykiem walutowym?
W dziejach bankowości przerabialiśmy już problematyczność i toksyczność umów kredytowych powiązanych z kursem franka szwajcarskiego. Najpierw w latach 70. XX w. w Australii, a następnie w latach 90. mierzyły się z tym Włochy. W obu historia materializacji ryzyka walutowego doprowadzała do podobnego skutku jak w naszym kraju.