Byłem kiedyś, podczas gorącego lata, na weselu na Podkarpaciu. Gospodarze zadbali o dużą ilość napojów dla gości. Chłodzących i rozgrzewających. Podobno tylko jedna trzecia butelek z alkoholami na to wesele była oklejona banderolami świadczącymi o zapłacie podatku akcyzowego. Reszta była wyrobami, znakomitej zresztą jakości, z fabryczki z sąsiedniej wsi. Gospodarze bynajmniej nie zrobili tego z oszczędności ani chęci okradania budżetu państwa polskiego. Po prostu większość gości przyjechała z Warszawy i była ciekawa lokalnej sztuki wyrobu domowych trunków.
Czytaj więcej:
Wyższy podatek od alkoholu i tytoniu? Kiedy i dlaczego rozkwitnie szara strefa
Niestety, ci którzy mają się trochę gorzej finansowo, mogą stanąć wobec wyboru: czy korzystać z używek oficjalnie sprzedawanych (coraz droższych) czy może z tych z czarnego rynku (tańszych)? Przecież wielkie koncerny tytoniowe przyznają: mamy potężną konkurencję, bo kwitnie pokątny obrót suszem tytoniowym. A tajne fabryki alkoholi zawsze są gotowe zaspokoić potrzeby tych klientów, którzy chcą zaoszczędzić.
Ta prawidłowość jest stara jak świat: gdy fiskus zbyt mocno dociśnie opodatkowanie używek, to zawsze rozkwitnie szara strefa.