Wiele wskazuje na to, że w złożonej z trzech politycznych obozów koalicji mogą wkrótce pojawić się trzy pomysły na reformę składki zdrowotnej. Pierwszą już w marcu – na 100 dni rządzenia – przedstawił minister finansów Andrzej Domański. Reforma wzbudziła mieszane uczucia. Okazało się, że rząd zamierza ulżyć przedsiębiorcom, a zwykłym pracownikom już nie. Rozwścieczyło to stojącą w obronie ludzi pracy Lewicę, która zapowiedziała własny, bardziej ludzki projekt reformy. Szczegółów jak na razie brak.
Kto skorzysta na reformie składki zdrowotnej, a kto straci?
We wtorek składkowy bank rozbił wreszcie Ryszard Petru, który zaprezentował konkretne rozwiązania. Polityk Polski 2050 zadeklarował, że zmiany pozytywnie odczuje 16 mln podatników – zarówno przedsiębiorców, jak i pracowników. Składka uzależniona byłaby nie od dochodu, ale przychodu. Polityk ogłosił, że na zmianach skorzystają wszyscy, chociaż jak przyjrzeć się szczegółom, to deklaracja mocno na wyrost. Są grupy przedsiębiorców, np. w handlu, mających wysokie przychody i niskie dochody – dla nich taka zmiana nie będzie korzystna.
Czytaj więcej:
Nie zmienia to faktu, że pomysł jest najbliżej rozwiązaniom, które obowiązywały przed Polskim Ładem, chociaż powrót do nich nie jest już niemożliwy. Pytanie brzmi, czy propozycja Petru jest politycznie realna do przeprowadzenia. Donald Tusk nie wydaje się zbyt spieszyć z tą reformą. Premier zdaje sobie sprawę, jak duże emocje wywołuje ta sprawa i jak kosztowne mogą być błędy. PiS musiał ze wstydem wycofać się z Polskiego Ładu po kilku miesiącach, a polityczne koszty dla gabinetu Mateusza Morawieckiego były ogromne. Dodatkowo Tuskowi przysparzają problemów tarcia wewnątrz koalicji.
Polityczna awantura czy jednak poważna reforma składki zdrowotnej?
Oczywiście obniżenie składki to ukłon w stronę elektoratu liberalnego, który oczekuje od rządu konkretnych działań. Dziś próbuje to zrobić Petru, wyręczając głównego koalicjanta. Czy to zmotywuje Tuska do aktywniejszego działania w sprawie składki?