I dalej: „Wszyscy to robią i wszyscy robią dobrze, ponieważ nikt nie jest zobowiązany, aby płacić więcej podatków, niż tego wymaga prawo: podatki są narzuconym wymuszeniem, nie dobrowolnymi datkami. Każdy może tak ułożyć swoje sprawy, że jego podatki będą tak niskie, jak to tylko możliwe; nie jest on zobowiązany wybierać tego wzorca, w którym państwo dostanie najwięcej".
Tak uzasadnił jeden ze swoich wyroków Learned Hand, zaliczany do grona najsłynniejszych sędziów amerykańskich, choć nie zasiadał nigdy w Sądzie Najwyższym. Przypominałem sobie jego słowa, czytając, co o „magicznych sztuczkach podatkowych" Roberta Lewandowskiego piszą różni zawistnicy.
Czytaj także: Poprawne wypełnienia weksla in blanco
Jeden z nich tak pisze o działaniach spółki komandytowo-akcyjnej, zyski której nie były opodatkowane, a obowiązek podatkowy pojawiał się dopiero wtedy, gdy rozdzielano zysk między udziałowców: „Polski rząd załatał tę dziurę podatkową w listopadzie 2013 r.". To był ten rząd, który wspierał jako poseł dzisiejszy adwersarz pana Roberta. Na szczęście krytykowany przez zwolenników tamtego rządu rząd PiS „odłatał" tę „dziurę" przy pomocy tzw. estońskiego CIT-u. Polega on na likwidacji podwójnego opodatkowania. Jak zysk spółki nie jest wypłacany jej właścicielom, tylko jest reinwestowany, to nie jest opodatkowany. Tak naprawdę naszemu CIT-owi daleko do estońskiego, ale i tak jest on lepszy dla rynku i inwestorów niż jego brak, który zafundował nam poprzedni rząd.
Oczywiście zobowiązania podatkowe można optymalizować bardziej lub mniej subtelnie. Nie wypada mi oceniać, jak to zrobili doradcy Roberta Lewandowskiego. Ale mieli prawo to robić. I w sensie prawnym, i moralnym. Potwierdza to nie tylko wyrok sędziego Handa, ale i ustawa PiS przywracająca możliwość niepłacenia podatku od niewypłaconego zysku. I jeszcze przypomnę, że weksel, który pojawia się w sprawie Lewandowskich i wzbudza kontrowersje, może mieć charakter płatniczy zgodnie z prawem wekslowym z 1936 r. Wtedy uchwalali porządne ustawy.