Jeden cel Polski Ład zrealizował – w publicznym obiegu stał się ideą, wokół której ogniskuje się dyskusja. Każda władza potrzebuje takich śmiałych zamierzeń, jak niegdyś wejście do Unii Europejskiej i NATO, jak wielka przebudowa kraju, by móc zorganizować piłkarskie mistrzostwa Europy, jak przekop Mierzei Wiślanej. Teraz tę rolę odgrywać miał Nowy Ład, który w międzyczasie zmienił nazwę na „Polski" – co potwierdza, że nie jest to po prostu ład, tylko coś innego.
Rządowy program stał się więc bohaterem niezliczonych konferencji i konwencji. Opowiadano, że teraz będzie lepiej, oszczędniej i sprawiedliwiej. Szkopuł w tym, że nie będzie. Rewolucyjne zmiany opisane w rządowym projekcie, który trafił do Sejmu, zajęły około ryzy papieru A4. Vacatio legis powinno trwać tyle, by wszyscy zdołali się przygotować do nowej rzeczywistości. Otóż jeśli nawet prezydent podpisze nowelę w najbliższym czasie i w pierwszych dniach listopada nastąpi publikacja w Dzienniku Ustaw, przedsiębiorcy, ich księgowi i doradcy podatkowi będą mieli niecałe dwa miesiące na przekalibrowanie działalności oraz systemów informatycznych. Wbrew pozorom to niedużo czasu, jeśli weźmiemy pod uwagę, że dotyczy to zarówno małego biura rachunkowego, jak i Krajowej Administracji Skarbowej czy ZUS.
Czytaj więcej
Ustawa, która miała uporządkować podatki, spowoduje raczej chaos i niespójność systemu.
Gorzej, że wobec uchwalonych sejmową większością zmian senaccy prawnicy podnieśli zarzuty niekonstytucyjności – i to aż w 14 punktach, w których wytknięto naruszenie zasady sprawiedliwości społecznej. I co? I nic. Poprawki, którymi próbowano usunąć przynajmniej część uchybień, odrzucono, jak wszystkie merytoryczne uwagi Senatu. Nie po raz pierwszy wola polityczna zatriumfowała nad porozumieniem ponad podziałami. Zabrakło konsultacji ze środowiskiem biznesowym, szczególnie gdy chodzi o te zmiany, które wprowadzano do ustawy na chybcika, już na etapie prac w parlamencie, gdy okazało się, że Polski Ład jest dziurawy, niesprawiedliwy i niekonsekwentny.
Odczuje to np. część ludzi samotnie wychowujących dzieci, którzy nie będą już mogli się rozliczyć wspólnie z nimi. Brzmią jeszcze w uszach wyjaśnienia, jakie padły ze strony rządowej, że chodzi o to, by nie zachęcać zamożnych do rozwodzenia się. Cóż za perwersyjna metoda na realizowanie zasady ochrony rodziny. Dodatkowy ciężar poczują wszyscy, którzy nie będą już mogli odliczyć od PIT składki zdrowotnej – a dotknie to nie tylko przedsiębiorców, lecz także sędziów czy prokuratorów. Sprawa skutków nieodliczania składki zdrowotnej od PIT to zresztą kolejny dowód niespójności propozycji rządu, który chyba nie przewidział skutków swego działania, bo pośpiesznie, również już w parlamencie, konstruował przepisy nazwane „ulgą dla klasy średniej".