Tuż po wyborach zaczęły się pojawiać w przestrzeni publicznej postulaty dotyczące likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej. Artykułowali je zarówno politycy wywodzący się ze środowisk postkomunistycznych, tacy jak Włodzimierz Czarzasty, jak i przedstawiciele młodego pokolenia lewicowych działaczy, np. Krzysztof Śmiszek, a także politycy reprezentujący Koalicję Obywatelską. Media przypomniały wypowiedzi Grzegorza Schetyny, gdy ten były działacz NZS jednym tchem mówił, że po zmianie władzy zlikwidują i CBA, i IPN.
Co czeka IPN po wyborach
W ostatni piątek w „Dzienniku Polskim” ukazał się felieton Jana Rokity z tytułowym pytaniem „Co dalej z IPN?”. Najkrócej: według Rokity Instytut czeka „ściśnięcie budżetowe”, czyli znaczne ograniczenie w finansowaniu w kolejnych latach, bo – jego zdaniem – Karol Nawrocki stworzył z IPN narzędzie partyjnej (w domyśle pisowskiej) propagandy.
Czytaj więcej
Ponad połowa Polaków chce, by nowy rząd kontynuował budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego - wynika z sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej". 61 proc. respondentów sprzeciwia się likwidacji CBA.
Wiele zarzutów i insynuacji, żadnych konkretów poza – jak mantra powtarzanym przez wszystkich przeciwników IPN – stwierdzeniem, że likwidacja Instytutu jest konieczna ze względu na jego upolitycznienie. Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że głoszący negatywne opinie o Instytucie w gruncie rzeczy nie podjęli jakiegokolwiek, nawet minimalnego wysiłku, by pochylić się nad efektami jego pracy. Gdyby to zrobili, będąc ludźmi odpowiedzialnymi – wszak w większości są parlamentarzystami – nie formułowaliby tak irracjonalnych postulatów. I nie piszę o tym dlatego, że jestem pracownikiem IPN od ponad 22 lat. Przede wszystkim jestem historykiem, dla którego najważniejsze są fakty.
IPN wypełnia białe plamy
W zasadzie od początku IPN był przedmiotem politycznych targów i przekomarzań, czasem gwałtownych kłótni. Wystarczy wspomnieć gorące dyskusje przed powołaniem pierwszego prezesa prof. Leona Kieresa. Trwały bez mała półtora roku, przez co IPN rozpoczął działanie dopiero w połowie 2000 r., mimo że ustawę uchwalono 18 grudnia 1998 r. (na marginesie, za nieco ponad miesiąc będziemy obchodzili 25-lecie). Ustawa była wetowana przez wywodzącego się z postkomuny prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, pierwsze lata to walka nie tylko o zgromadzenie cennych archiwaliów i rozpoczęcie badań naukowych, to przede wszystkim walka o jakikolwiek budżet, by móc rzetelnie realizować zadania nałożone ustawą.