„Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?” – tymi słowami rozpoczyna się bodaj najsłynniejszy polski dramat. Kreśląc pierwsze słowa „Wesela” ponad 120 lat temu, Stanisław Wyspiański dobrze wiedział, że Chinom – targanym wówczas powstaniem wymierzonym zarówno w rządzącą dynastę, jak i w obcokrajowców – należy się uważnie przyglądać.
Mając z tyłu głowy hasło „Ukraina dziś, Tajwan jutro”, obecnie świat także zerka z niepokojem w stronę Chin. Obawy wzbudzają przeprowadzane przez Pekin ćwiczenia wojskowe w Cieśninie Tajwańskiej oraz powtarzane jak mantra słowa prezydenta Xi Jinpinga o misji narodowego zjednoczenia, której ukoronowaniem byłby „powrót” Tajwanu do chińskiej „macierzy”.
Ale chińskie plany względem Tajwanu obejmują nie tylko groźbę ewentualnego zbrojnego ataku – to także trwająca od wielu lat konsekwentna kampania międzynarodowej izolacji Tajwanu. Jej częścią jest blokowanie uczestnictwa Tajwańczyków w organizacjach międzynarodowych, w tym w Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Czy Tajwan to „zbuntowana prowincja Chin” – a może odwrotnie?
W wyniku trwającej ponad dwie dekady chińskiej wojny domowe władzę nad częścią kontynentalną przejęli komuniści, ogłaszając 1 października 1949 roku powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Pokonane siły władz nacjonalistycznej Republiki Chińskiej na czele z Czang Kaj-szekiem zostały zmuszone do ewakuacji na wyspę Tajwan.
Czytaj więcej
Grupa chińskich okrętów, prowadzona przez lotniskowiec Shandong, przepłynęła w odległości ok. 100 km od południowo-wschodniego wybrzeża Tajwanu - podaje tajwański resort obrony.