Traktat północnoatlantycki jest porozumieniem sojuszniczym o charakterze obronnym. Zgodnie z art. 5 w razie napaści na jedno z państw-sygnatariuszy inne są zobowiązane udzielić mu pomocy, podejmując niezwłocznie, zarówno samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi sygnatariuszami, działania, jakie uznają za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej. Warto zauważyć, że udzielenie pomocy wojskowej nie jest bezwzględnym obowiązkiem państw-sygnatariuszy. To każde z nich, formalnie rzecz biorąc, decyduje, czy jest taka konieczność.
Wszelkie inne działania (tzw. misje pozatraktatowe lub operacje spoza art. 5) NATO może podjąć jedynie, jeśli zgodzą się na to wszystkie państwa członkowskie. W ramach sojuszu decyzje są bowiem podejmowane poprzez konsensus.
Jeśli chodzi o operację pokojową, to warunkiem koniecznym do jej wysłania byłoby zawarcie przez obie strony konfliktu porozumienia pokojowego lub przynajmniej zawieszenie broni.
W ciągu swojej ponad 70-letniej historii NATO tylko raz odwołało się do art. 5 – po ataku al-Kaidy na Nowy Jork i Waszyngton 11 września 2001 r. Podjęło natomiast kilkanaście misji pozatraktatowych o różnorodnym charakterze – przede wszystkim w Bośni i Hercegowinie, Serbii i Kosowie oraz Afganistanie. Większość zgodnie z prawem międzynarodowym, za zgodą Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wyjątkiem była interwencja przeciwko nowej Jugosławii (Serbii), która została podjęta bez zgody Narodów Zjednoczonych. Jej legalność budziła poważne wątpliwości, choć kraje NATO przedstawiały ją jako operację humanitarną. To właśnie przerwanie czystek etnicznych prowadzonych przez Serbów miało uzasadniać podjęcie interwencji bez zgody RB ONZ. Część innych operacji miała charakter bojowy, inne były operacjami pokojowymi mającymi na celu utrzymanie pokoju w danym kraju po zawarciu traktatu pokojowego lub podobnego porozumienia.
Należy sobie zadać pytanie, jakiego typu operację polskie władze mają na myśli, proponując misję pokojową NATO w Ukrainie. Jeśli chodzi o operację pokojową, to warunkiem koniecznym do jej wysłania byłoby zawarcie przez obie strony konfliktu porozumienia pokojowego lub przynajmniej zawieszenie broni. Na płaszczyźnie humanitarnej takie rozwiązanie byłoby z pewnością wskazane, gdyż ograniczyłoby cierpienia ludności cywilnej. Mandat misji NATO obejmowałby również zapewne pomoc humanitarną i być może wsparcie władz Ukrainy w odbudowie kraju. Na płaszczyźnie politycznej porozumienie rosyjsko-ukraińskie wymagałoby zapewne przynajmniej czasowej akceptacji obecności wojsk rosyjskich na części terytorium Ukrainy, które pozostałoby pod rosyjską okupacją. Legitymizacja takiego stanu rzeczy przez NATO wydaje się wątpliwym rozwiązaniem. Ponadto, na operację pokojową musiałaby wyrazić zgodę Rosja – zarówno jako strona konfliktu, jak i jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ. Trudno powiedzieć, czy Federacja Rosyjska zaakceptowałaby rozmieszczenie na terenie Ukrainy misji sojuszu, skoro powstrzymanie Ukrainy przed akcesją do NATO jest jednym z jej ważnych celów.