Gdyby Ukrainie udało się zachować wolność, strzec się musi ona populizmu jak ognia. Bronić się w przyszłości przed tymi, co podzielą społeczeństwo i wprowadzą wzajemną nieufność. Polacy nigdy przedtem nie znajdowali się w stanie tak zimnej wojny domowej. To wynik plemiennej strategii władzy – „dziel i rządź”. Yuval Harari mówił ostatnio, że demokracja dla funkcjonowania potrzebuje zaufania obywatelskiego. Przekonania, że przeciwna partia nie jest obozem zaprzańców chcących szkodzić ojczyźnie. Gdy władza przekona swój elektorat, że opozycja chce zniszczyć jego sposób życia i tradycję, popierający władzę uczynią wszystko, by ją utrzymać. Choćby nielegalnie. Populistyczny przywódca nie potrzebuje zaufania między obywatelami, utrzymywanie animozji działa mu na rękę. Potrafi przez to zapobiec utworzeniu większości dla odsunięcia go od władzy.
Populiści lokalizują też ukryte rany pochodzące z zaszłości, sytuacje, w których panuje niezgoda wśród obywateli. Zamiast te rany zaleczać – rozdrapują. Czy ukraińskie dzieci, które zawitają do polskich szkół, rozliczane będą z ludobójstwa na Wołyniu, tak jak PiS chce rozliczać młode pokolenie Niemców, żądając od nich reparacji wojennych? Przez poprzednie sześć lat PiS, zajęty polityką historyczną, nie prowadził działań wzmacniających proces demokratyczny w Ukrainie. Partnerstwo Wschodnie zostało porzucone.
Wojna i jej skutki powinny przewartościować poglądy PiS na integrację europejską. Projekt cofania zegara historii o dekady poniósł fiasko: żadna luźna „wspólnota gospodarcza suwerennych państw” nie zdołałaby wytworzyć tak silnej odpowiedzi na agresję Rosji. Potrzebna do tego była Unia Europejska jako „wspólnota wartości”. I Stany Zjednoczone pod przywództwem prezydenta Bidena wartości te znów podzielające. Władza w Polsce chce widzieć w tej jedności wyłącznie „przyjęcie przez słaby Zachód polskiego punktu widzenia” bądź skutek „nacisku premiera Morawieckiego”.
Nielegalna izba
Ma rację Michał Szułdrzyński, twierdząc, że w obliczu inwazji Rosji trwanie w konflikcie z Unią to działanie wbrew interesom Polski. Milion euro kar płaconych co dzień przez nas, podatników, wskutek niewykonywania wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jest policzkiem dla wszystkich wpłacających swoje oszczędności na pomoc dla Ukrainy. Postulat likwidacji Izby Dyscyplinarnej nie jest „szaleństwem opozycji”, jak chcą tego niektórzy. Boli, że 28 lutego, gdy wszyscy sparaliżowani byli wobec bombardowań rakietowych Charkowa i Kijowa, prezydent RP, działając wbrew wyrokowi TSUE, powołał Adama Rocha na stanowisko przewodniczącego nielegalnej izby. Co z ograniczaniem niezawisłości sędziowskiej w Polsce i zawieszaniem sędziów? Widać, jakie kary wymierzają wołającym o pokój rosyjskie i białoruskie „niezawisłe sądy”.
Dyktatorzy stają zwykle przed podstawowymi wyzwaniami: kontrolowaniem elit, z którymi rządzą, oraz powstrzymywaniem mas przed wyrażaniem publicznego niezadowolenia z reżimu. Widać to po Putinie czy po Orbánie. Czy demokratów z Ukrainy nie zdziwią próby wejścia na tę drogę przez polskie władze?
Nie można będzie ukryć przed obserwatorami z Ukrainy procesu kreacji posłusznych władzy elit. Ani powstrzymywania społeczeństwa przez rządzących przed wyrażaniem niezadowolenia ze status quo.