Wartość Amazona na amerykańskiej giełdzie od kilku miesięcy szybuje i przekracza już abstrakcyjny dla większości ludzi pułap 1,5 biliona dolarów. Żeby tę abstrakcję zobrazować, sięgnę po porównanie: to dwanaście razy więcej niż łączna wycena wszystkich krajowych firm notowanych na polskiej giełdzie.
Wzrost popularności e-commerce jest pokłosiem pandemii, ale naiwnością byłoby sądzić, że odwrócimy się od zakupów online, gdy sytuacja się unormuje. Handel przenosi się do sieci już od kilku lat, a pandemia okazała się tylko katalizatorem tego trendu.
W globalnym krajobrazie mamy ciekawy polski akcent. Od lat byliśmy w czołówce rynków, na których wydatki internetowe rosły najszybciej. Najnowsze dane potwierdzają, że Polacy rzeczywiście wiodą w tej dziedzinie prym. W tym roku nasze wydatki na zakupy online urosną o ponad 30 proc. i przekroczą 15 mld euro. To najwyższy wynik w Europie. Z czego wynika? W dużej mierze z tego, że dopiero gonimy inne kraje: w Polsce e-handel wciąż stanowi mniej niż 10 proc. całej sprzedaży detalicznej.
Szybkość, wygoda, bezpieczeństwo – to tylko niektóre z argumentów przemawiających za zakupami w internecie. Choć oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, co dobrze obrazuje kwestia bezpieczeństwa. Płatności online uznawane są za bezpieczne, ale hakerzy i oszuści nie śpią. Codziennie pojawiają się ostrzeżenia przed fałszywymi e-mailami, esemesami i linkami do płatności.
Na e-commerce warto spojrzeć też szerzej: to element cyfryzacji gospodarki i jeden z jej motorów napędowych. Powstają nowatorskie rozwiązania bazujące na sztucznej inteligencji, w siłę rosną firmy logistyczne, kurierskie i agencje marketingowe.