Specjaliści od zasobów ludzkich uwielbiają metodę oceny 360 stopni. Pracownika nie ocenia tylko jego przełożony, ale także jego podwładni, współpracownicy, klienci, a wreszcie on sam. Dopiero to daje pełny obraz: często bywa bowiem tak, że pracownik umiejący zdobyć najwyższe uznanie zwierzchnika jest znienawidzony przez podwładnych, a uważający się sam za ideał jest dokładnie odwrotnie oceniany przez klientów i partnerów biznesowych.
Uważam, że dokonując ocen rozwoju gospodarczego Polski, też powinniśmy sięgnąć po rzetelne oceny z zewnątrz. Co o tym rozwoju sądzimy sami, raczej wiadomo. Około połowy Polaków uważa, że w ciągu minionych 35 lat nastąpił cud gospodarczy, dzięki któremu kraj, który w roku 1989 był najwolniej rozwijającym się i drugim z najuboższych krajów Europy (za nami była tylko Albania), odnotował najszybszy wzrost PKB na kontynencie i radykalnie zmniejszył dystans dzielący go od krajów najzamożniejszych.
Z kolei druga połowa Polaków uważa, że w ciągu tych 35 lat doszło do prawdziwej katastrofy. Polska w roku 1989 była kwitnącym, wysoko uprzemysłowionym krajem, produkującym wspaniałe samochody i bezcenny węgiel. Niestety, została zmieniona w ruiny przez prywatyzację, a ostatecznie zaorana przez chytrą Unię Europejską, zalewającą nas swoją produkcją.
Jak tu rozstrzygnąć, kto ma rację? No właśnie, sięgnąć po ocenę 360 stopni. Popatrzeć, jak oceniają nas inni, obserwujący to wszystko z bliska, ale jednak z zewnątrz.
Ostatnio cenne opinie na ten temat wygłosił w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji Aleksander Łukaszenko. Ten uważny obserwator uważa, że nasz kraj popełnił fatalny błąd, przystępując do Unii, dzięki czemu przedsiębiorcy z zachodniej Europy tylko „przywieźli swoje towary do Polski”.