Odnawialne problemy prosumentów

Z powodu braku kluczowych przepisów uchwalona rok temu ustawa o odnawialnych źródłach energii jest legislacyjną wydmuszką.

Publikacja: 17.02.2016 20:00

Wojciech Kukuła

Wojciech Kukuła

Foto: materiały prasowe

Dzień 20 lutego 2015 r. był przełomową datą w historii polskiego prosumeryzmu. Sejm wbrew stanowisku ówczesnego rządu ostatecznie przyjął wówczas tzw. poprawkę prosumencką. Miała ona zakotwiczyć w ustawie o odnawialnych źródłach energii (OZE) taryfy gwarantowane – pierwszy prawdziwy system wsparcia dedykowany mikrowytwórcom energii.

Rok po tym wydarzeniu można powiedzieć, że ta kotwica odpłynęła, a statek z prosumentami dryfuje. Mechanizm taryf gwarantowanych, choć miał wejść w życie z początkiem bieżącego roku, w dalszym ciągu nie obowiązuje.

Poprawka prosumencka nie jest regulacją idealną. Po uchwaleniu ustawy pojawiło się wiele wątpliwości prawnych rzutujących na opłacalność inwestycji w przydomowe mikroinstalacje.

Dyskusję wokół poprawki i fakt wprowadzenia jej do ustawy należy jednak uznać za punkt zwrotny w debacie na temat kierunków rozwoju krajowej energetyki. To właśnie dzięki niej w świadomości Polaków zakorzeniło się – powszechne na Zachodzie – pojęcie prosumenta, powstałe z połączenia słów: producent i konsument.

Okazało się, że wytwarzanie prądu nie musi być kojarzone z ogromnym, dymiącym kominem, a bezpieczeństwo energetyczne można wzmacniać za pomocą tysięcy przydomowych mikroelektrowni.

Prosument dzieckiem Prawa i Sprawiedliwości

Niemal wszystkie opcje polityczne deklarują poparcie dla rozwoju OZE, w tym także działających w modelu obywatelskim. Problem w tym, że po przecinku zawsze pojawia się jakieś „ale".

Zwykle w tym miejscu pada argument, że Polski nie stać na prosumeryzm. To prawda, że faktyczny koszt wytwarzania jednostki energii w przydomowej mikroinstalacji jest w dalszym ciągu znacznie wyższy niż w przypadku energetyki zawodowej, zwłaszcza konwencjonalnej. Porównywać należy jednak rzeczy porównywalne, a takimi nie są kocioł w Bełchatowie i kilka paneli na dachu naszego sąsiada.

Ponadto proste rachunki ekonomiczne nie uwzględniają takich aspektów, jak postęp technologiczny (którego konsekwencją jest spadek cen), wielopłaszczyznowa poprawa jakości środowiska, lokalne miejsca pracy lub demokratyzacja sektora energetycznego.

Sama poprawka prosumencka to w rzeczywistości dziecko Klubu Prawa i Sprawiedliwości, mimo że została zgłoszona przez przedstawicieli innych ugrupowań. Spośród 227 posłów, którzy w lutym ubiegłego roku opowiedzieli się za poprawką prosumencką, aż 122 reprezentowało obecną partię rządzącą.

Może zatem dziwić, że Ministerstwo Energii, zapowiadając ostatnio zamiar wprowadzenia rewolucyjnych zmian w ustawie o OZE, sugeruje, że miałyby one objąć także przepisy dotyczące mikrogeneracji.

Wpisany do ustawy mechanizm taryf gwarantowanych wymagałby raczej ewolucji, tak aby system wsparcia dla prosumentów stał się pewny, przejrzysty i nie wiązał się z ryzykiem finansowym dla nieprofesjonalnych uczestników rynku energii, a jednocześnie był zoptymalizowany kosztowo po stronie państwa.

Przesunięcie o pół roku początku obowiązywania taryf gwarantowanych spowodowało już straty u setek obywateli, którzy w dobrej wierze zaufali państwu i stanowionemu przez nie prawu. Kolejna rewolucja regulacyjna to ostatnia rzecz, której potrzebuje polski prosument.

Systemowy brak wsparcia

Państwa członkowskie Unii Europejskiej muszą uwzględniać unijne przepisy dotyczące wspierania wytwarzania energii z OZE. Co więcej, w ubiegłym roku Komisja Europejska przedstawiła komunikat zapowiadający zamiar stworzenia „nowego ładu" dla odbiorców energii w UE.

W centrum nieuniknionej transformacji sektora energetycznego mają stanąć obywatele. W procesie przemian nie może zabraknąć miejsca dla prosumentów, będących aktywnymi konsumentami energii w najściślejszym tego słowa znaczeniu.

Wbrew europejskim trendom

Polska energetyka od dłuższego czasu płynie pod prąd europejskich i światowych trendów. Dotychczasowe krajowe uregulowania w segmencie mikrogeneracji OZE należałoby określić nie jako system wsparcia, lecz jego systemowy brak. Poprawka prosumencka, choć wymaga korekty, wydaje się stanowić racjonalną podstawę dla planowanych zmian.

W związku z zawirowaniami regulacyjnymi, które dotknęły profesjonalnych inwestorów inwestujących w moce odnawialne (odroczono także mechanizm aukcyjny), najszybsze do przeprowadzenia inwestycje w mikroinstalacje mogłyby się również przyczynić do wypełnienia wiążącego celu OZE na 2020 r.

To od decydentów zależy, czy odnawialna będzie już tylko energia z przydomowych elektrowni, czy też po raz kolejny odnowią się jedynie bariery dla prosumentów.

Autor jest prawnikiem w Fundacji ClientEarth, będącej jednym z inicjatorów kampanii „Więcej niż energia", która promuje energetykę obywatelską

Dzień 20 lutego 2015 r. był przełomową datą w historii polskiego prosumeryzmu. Sejm wbrew stanowisku ówczesnego rządu ostatecznie przyjął wówczas tzw. poprawkę prosumencką. Miała ona zakotwiczyć w ustawie o odnawialnych źródłach energii (OZE) taryfy gwarantowane – pierwszy prawdziwy system wsparcia dedykowany mikrowytwórcom energii.

Rok po tym wydarzeniu można powiedzieć, że ta kotwica odpłynęła, a statek z prosumentami dryfuje. Mechanizm taryf gwarantowanych, choć miał wejść w życie z początkiem bieżącego roku, w dalszym ciągu nie obowiązuje.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację