Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak posprzątać podatkową stajnię Augiasza

System podatkowy stał się tak skomplikowany, nielogiczny, nieprzejrzysty i niezrozumiały dla podatników, że być może powinniśmy ułożyć go na nowo. Ale który z polityków zaryzykuje taką opcję zerową?

Publikacja: 26.08.2023 07:00

Debata Towarzystwa Ekonomistów Polskich "Rzeczpospolitej" "Proste Podatki - jak do nich dojść?", w r

Debata Towarzystwa Ekonomistów Polskich "Rzeczpospolitej" "Proste Podatki - jak do nich dojść?", w ramach #Gospodarkamagłos

Foto: Adobe Stock

Podatki w Polsce są jak randka w ciemno. Z tą różnicą, że bez żadnej nadziei na spotkanie kogoś ładnego, sympatycznego i rozsądnego. Dla wielu moich znajomych prowadzących działalność gospodarczą wybór formy opodatkowania na rok 2023 był właśnie taką mocno stresującą randką w ciemno. Skala, liniówka, ryczałt – trudno było podjąć racjonalną decyzję. W każdym inna podstawa opodatkowania, inne stawki podatku, a przede wszystkim inaczej liczone składki zdrowotne.

Trzy dekady komplikowania podatków

Polski system podatkowy, który podlegał od narodzin na początku lat 90. nieustannym modyfikacjom – i komplikacjom – zwłaszcza po Polskim Ładzie stał się prawdziwą stajnią Augiasza. Jej posprzątanie będzie niezwykle trudne – wynika z debaty Towarzystwa Ekonomistów Polskich „Proste podatki - jak do nich dojść?”, z udziałem dra Tomasza Lasockiego, dr Karoliny Tetłak (oboje z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego) i prof. Pawła Wojciechowskiego (przewodniczącego rady programowej Instytutu Finansów Publicznych).

Czytaj więcej

Proste podatki – jak do nich dojść? Debata TEP i „Rzeczpospolitej”

System podatkowy to nie tylko to, co oficjalnie nazywa się podatkiem dochodowym, ale też np. składka zdrowotna. Nie tylko nie daje ona w ochronie zdrowotnej adekwatnych do kwoty uprawień, ale w ogóle nie gwarantuje dostępu do lekarza. Czyli nie jest składką, ale podatkiem. Ale nazwanie jej tak, a nie inaczej jest wygodne dla rządzących – zaciemnia obraz systemu podatkowego i umożliwia propagandowe manipulacje. Np. władza chwali się zwiększeniem w ramach Polskiego Ładu kwoty wolnej od podatku z 8 tys. do 30 tys. zł rocznie, podczas gdy faktycznie obniżyła ją do zera. Składkę zdrowotną płaci się przecież już od pierwszego zarobionego złotego.

Podatkowa mission impossible

Jeśli dodać do tego składki na ubezpieczenie społeczne, które jedni płacą od przychodu (pracownicy), inni mają rosnący z roku na rok ryczałt (przedsiębiorcy), inni ryczałt śmiesznie niski (rolnicy), a jeszcze inni nie płacą w ogóle (służby mundurowe) czy mają fundowane przez podatników przywileje (górnicy), to widać gąszcz, który trudno będzie rozplątać nie naruszając czyichś interesów grupowych i nie narażając się na protesty i opór społeczny.

Dlatego, choć zgadzam się z prof. Wojciechowskich, że logiczne byłoby reformowanie systemu poprzez ujednolicenie podstawy opodatkowania (przychód czy dochód), a dopiero wtedy zdecydowanie, kto miałby korzystać z preferencji i płacić niższą stawkę, obawiam się, że tak pomyślana reforma podatkowa to prawdziwa mission impossible.

Dlaczego na początku lat 90. udało się wprowadzić podatek dochodowy

Postaci granej w słynnym filmie przez Toma Cruise’a udało się misję wypełnić. Udało się też twórcom naszego podatku dochodowego przeszło trzy dekady temu. Dlaczego? Bo tworząc coś od nowa nie naruszali interesów grupowych. W systemie odziedziczonym po PRL 20-proc. stawką podatku obłożony był fundusz płac w przedsiębiorstwie, więc pracownicy nie czuli, że płacą podatki i państwo zabiera im część należnego dochodu. Tylko lepiej zarabiający przeżywali szok, gdy jesienią wpadali w podatek wyrównawczy i fiskus nagle zabierał im część dochodu.

Podatek dochodowy z progami 20, 30 i 40 proc. udało się wprowadzić bezboleśnie, bo płace zostały ubruttowione – narzut na fundusz płac dodano do wynagrodzeń. Początkowo każdy miał być opodatkowany oddzielnie, ale gdy okazało się, że nieźle zarabiający górnicy wpadliby w stawkę 30 proc., pozwolono im rozliczać się wspólnie z niepracującymi żonami. A więc to obawa przed gniewem wpływowej grupy społecznej, a nie wartości rodzinne stoją za wspólnym rozliczaniem się z PIT małżeństw.

Potem była ulga na budowę domu, z biegiem czasu na internet, ulga termomodernizacyjna. Po drodze mrożono progi podatkowe, więc przy wysokiej inflacji i wzroście płac wpadało w nie więcej osób. Majstrowano przy stawkach, likwidowano jedne ulgi, dodawano nowe, coraz bardziej komplikując system.

Czas na podatkową opcję zerową?

Rosnąca komplikacja systemu sprawia, że przestajemy się orientować w jego logice (lub jej braku), poziomie opodatkowania i prawach do ulg. Wśród podatników w związku z tym rośnie poczucie, że ktoś ich okrada z zarobionych pieniędzy, zwłaszcza gdy widzą, jak lekką ręką władza je wydaje. A jeśli dodać do tego, że samo płacenie podatków staje się trudne, ryzykowne i pracochłonne (w Polsce zabiera ono przedsiębiorcom dziewięć razy więcej czasu niż w Estonii), to być może mamy w Polsce atmosferę sprzyjającą ułożeniu systemu podatkowego na nowo. Ciekawe tylko, czy któryś z polityków zaryzykuje kiedyś propozycję takiej opcji zerowej?

Podatki w Polsce są jak randka w ciemno. Z tą różnicą, że bez żadnej nadziei na spotkanie kogoś ładnego, sympatycznego i rozsądnego. Dla wielu moich znajomych prowadzących działalność gospodarczą wybór formy opodatkowania na rok 2023 był właśnie taką mocno stresującą randką w ciemno. Skala, liniówka, ryczałt – trudno było podjąć racjonalną decyzję. W każdym inna podstawa opodatkowania, inne stawki podatku, a przede wszystkim inaczej liczone składki zdrowotne.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację