Rozwój gospodarczy jest polską racją stanu

Temperatura debaty o pieniądzach unijnych niebezpiecznie zaczyna przypominać okres referendum o akcesji Polski do UE. Nasz kraj powinien sięgnąć po KPO, bo ma 36 mld euro powodów, by to zrobić. Kto mówi inaczej, sprzeciwia się polskiej racji stanu, którą jest rozwój gospodarczy i bogacenie się społeczeństwa.

Publikacja: 18.01.2023 03:00

Rozwój gospodarczy jest polską racją stanu

Foto: Bloomberg

Większość krajów dąży do zwiększenia poziomu dochodów i standardu życia swoich obywateli, co można osiągnąć dzięki rozwojowi gospodarczemu. Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to szybsze tempo rozwoju, w tym realny dochód wyższy o ponad 200 mld zł do 2026 r. – to 5,2 tys. zł na osobę.

Przed 2004 r. wiele ruchów politycznych budowało swoją podmiotowość na sprzeciwie wobec członkostwa w UE, ale wiele z nich nie przetrwało próby czasu, a czołowi politycy będący na „nie” dzisiaj są euroentuzjastami. Dziś można ekstrapolować przyszłość wielu błędnych sposobów interpretacji rzeczywistości ekonomicznej i geopolitycznej dokładnie tak samo jak wtedy. Nie ma dla nich miejsca w jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie, chyba że ma on się przestać rozwijać, co jest sprzeczne z naszym interesem narodowym.

Transfery z KPO mają niezwykle istotną rolę do odegrania w finansowaniu polskiej transformacji energetycznej i cyfrowej. Te cele, szczególnie w energetyce, przekraczają samodzielne polskie możliwości i byłoby dobrze angażować w tę dziedzinę jak najwięcej środków zewnętrznych – publicznych i prywatnych.

Źródło niepokoju o stabilność Polski

Ale jest też coś znacznie poważniejszego. Koszty i dostępność środków na rozwój Polski są uzależnione od polskiej wiarygodności gospodarczej. Samo pojawienie się pieniędzy z KPO ma tu znaczenie. Ale czymś nieporównywalnie ważniejszym jest wyniszczający dla polskiej wiarygodności brak porozumienia z Komisją Europejską w tej sprawie.

Jesteśmy jedynym krajem z tak rozognionym sporem wokół KPO i nikt na rynku nie rozumie realnych powodów tego stanu rzeczy. To źródło niepokoju o to, czy Polska jest krajem stabilnym i obliczalnym.

Środki europejskie są potrzebne polskiej gospodarce, by tak jak dotychczas służyć dobrze polskiemu rozwojowi. Jeszcze bardziej potrzebna jest normalizacja relacji z Europą. Jej brak to koszty, ponoszone w dodatku z powodu całkowicie nieudanych prób reformowania wymiaru sprawiedliwości. Płacimy te koszty za… nic.

Tańszy dług UE

Ten rzekomo lichwiarski kredyt to dla Polski 7 proc. udziału w zyskach i zaledwie 4 proc. udziału w kosztach. 160 mld zł, które Polska mogłaby otrzymać w grantach i tanich pożyczkach, stanowiłyby 4,8 proc. PKB naszego kraju, przy planowanym na ten rok deficycie na poziomie 4,5 proc. PKB. Gdyby nie te środki, nasze zobowiązania w tym roku musiałyby się powiększyć o więcej niż 9 proc. Czyli bardziej niż podczas pandemii czy podczas kryzysu finansowego. Przy rentownościach polskich obligacji 10-letnich sięgającej blisko 6 proc. oznaczałoby to też znacznie większe koszty obsługi długu. Rentowności obligacji unijnych to 3 proc. Dla porównania, Węgry mają 7,3 proc. i nie stać ich na zaciąganie tak dużych zobowiązań, nie wspominając o tym, że ich dług to 80 proc. PKB (polski stanowiący obecnie około 50 proc. PKB).

Dług gwarantowany przez wszystkie państwa UE jest tańszy niż dług gwarantowany tylko przez Polskę, ponieważ jego ryzyko jest rozłożone na większą liczbę państw. A kiedy dług jest gwarantowany przez wszystkie państwa UE, ryzyko jego niespłacenia jest równe zeru. Kiedy jedne z największych gospodarek na świecie jak Francja czy Niemcy są w tej samej puli krajów zaciągających dług, to jego koszt jest niższy niż samej Polski. Inwestorzy mają większe zaufanie do rynku długu państw UE jako całości niż każdego pojedynczego kraju.

Przykładowo, Francja ma niższą rentowność obligacji niż Polska, co oznacza, że inwestorzy wymagają niższej stopy procentowej za pożyczanie państwu pieniędzy.

Francja jest jedną z największych i najstabilniejszych gospodarek w Europie, co daje inwestorom większe poczucie bezpieczeństwa co do spłaty pożyczki. Ma też lepszą historię spłaty długu, co daje inwestorom większe zaufanie do państwa jako pożyczkobiorcy. Polska rozwija się jako wolny kraj dopiero od lat 90. XX wieku i takiej wiarygodności nie ma.

Koniunktura w strefie euro służy Polsce

Wykorzystanie środków w innych krajach unijnych jest również bardzo ważne dla nas. UE jest największym partnerem handlowym Polski, ponieważ 80 proc. polskiego eksportu (i importu) jest skierowane na rynki UE. Oznacza to, że jeżeli rozwijają się inne rynki, to polscy producenci mogą dostarczać swoje towary na rynek europejski, co tworzy więcej miejsc pracy i większy dochód dla kraju.

Oznacza to też mniejszą zależność od jednego rynku zbytu, dostęp do technologii, czyli po prostu wyższy rozwój. Dobra koniunktura gospodarcza w strefie euro to także dobra koniunktura w Polsce.

Dlatego destabilizacja strefy euro to nie jest tylko „niemieckie zmartwienie”. To zmartwienie każdego, kto rozumie, od czego zależy polski dobrobyt. Mamy prawo zachować swoją odrębność monetarną i mamy ku temu swoje powody. Lekkomyślne, podyktowane płytkimi emocjami podejście do stabilności gospodarczej i politycznej Europy to jednak działanie na szkodę polskich interesów.

Jak finansować budżet Unii

Dyskusja o ustanowieniu zasobów własnych UE w postaci podatków toczy się od 20 lat. Nasiliła się ona w ostatnim czasie, ponieważ wiele państw, które dokładają do budżetu unijnego więcej, niż z niego korzystają, szuka innych dróg finansowania Unii. Polska w tych negocjacjach zaprezentowała racjonalne i wyważone stanowisko.

Jesteśmy otwarci na debatę o podatkach, o ile nie będą one przerzucały na gospodarki biedniejsze kosztów większych, niż ma to miejsce w przypadku najbogatszych. Sprzeciw wobec podatków regresywnych jest zgodny nie tylko z naszym interesem, ale także z powszechnym rozumieniem sprawiedliwości podatkowej.

Jest natomiast w interesie Polski, by szukać skutecznych źródeł finansowania budżetu UE, które będą zasilane przez najbogatszych. Odrzucając każdą formę podatków europejskich, robimy przysługę najbogatszym, a jednocześnie osłabiamy finansowanie naszego rozwoju ze źródeł unijnych.

W ramach kompromisu zgodziliśmy się na podatek od nieprzetworzonego plastiku, ponieważ była to dla Polski najtańsza wersja nowych źródeł finansowania UE. Polska w drodze negocjacji otrzymała derogacje, które oznaczają, że będziemy płacili nie 3 mld euro, ale 600 mln euro, i suma ta będzie spadała wraz z rozpoczętymi już planami bardziej skutecznego przetwarzania plastiku, co jest poniekąd zgodne z już uzgodnionymi planami polityki i prawa UE.

Polska tym samym skutecznie zablokowała przyjęcie innych form opodatkowania europejskiego. W szczególności premier Morawiecki zawetował podatek oparty o niesprawiedliwy system polityki klimatycznej ETS, który był popierany przez przygniatającą większość państw w finale negocjacji budżetowych.

Co znaczy suwerenność

Na koniec, otrzymywanie środków europejskich nie oznacza automatycznie oddania suwerenności przez państwo. Unia Europejska jest organizacją suwerennych państw, które współpracują w celu osiągnięcia wspólnych celów. Państwa członkowskie decydują o tym, jakie projekty i inwestycje chcą finansować ze środków unijnych, jednak muszą one spełniać określone kryteria i zgodność z zasadami unijnymi.

Polska suwerenność ma poważniejsze podstawy, niż myślą niektórzy. Wśród tych podstaw jest nie tylko nasza własna narodowa determinacja, by decydować o swoim losie, ale także podstawy materialne naszego państwa. Suwerenności nie broni się, podmywając podstawy gospodarcze polskiego rozwoju.

To nie moment hamiltonowski

Fundusz Odbudowy jest jednorazową decyzją wszystkich państw członkowskich o sięgnięciu po pieniądze z rynku w celu wsparcia odbudowy gospodarczej po pandemii. Ta emisja długu przez UE odpowiada około 0,4 proc. PKB Unii Europejskiej w okresie wydatkowania budżetu wieloletniego. Dlatego opowiadanie o momencie hamiltonowskim Unii oraz zagrożeniu dla suwerenności Polski jest oderwane od realiów.

To prawda, że zasady wypłacania tych pieniędzy są znacznie bardziej skrupulatne, niż to ma miejsce w przypadku zwykłego budżetu – przede wszystkim ex post. Zasady te, zwane kamieniami milowymi, dotyczą jednak każdego państwa członkowskiego, i z każdym, tak jak z Polską, były negocjowane na bazie planów kilkunastu ministerstw liniowych, które wpisywały w finansowanie KPO swoje narodowe plany i strategie.

Rozwój gospodarczy jest podstawowym celem wszystkich rządów na świecie. Dodatkowo przez średnioterminowe inwestycje będzie można podnieść jakość życia mieszkańców Polski, zmniejszając ilość smogu w miastach, zanieczyszczenie środowiska i jeszcze bardziej cyfryzując państwo i społeczeństwo. Tylko w tym roku Polska bez KPO rozwijałaby się o 0,5 pkt proc. PKB wolniej. W kolejnych latach podobnie. Polska już kilka razy zmarnowała swoje dziejowe szanse przez złą politykę gospodarczą – np. w latach 30. XX wieku czy w PRL. Nie warto popełniać tych samych błędów.

Piotr Arak jest dyrektorem Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Konrad Szymański jest zastępcą dyrektora PIE, do 2022 r. był ministrem do spraw Unii Europejskiej.

Śródtytuły od redakcji

Większość krajów dąży do zwiększenia poziomu dochodów i standardu życia swoich obywateli, co można osiągnąć dzięki rozwojowi gospodarczemu. Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to szybsze tempo rozwoju, w tym realny dochód wyższy o ponad 200 mld zł do 2026 r. – to 5,2 tys. zł na osobę.

Przed 2004 r. wiele ruchów politycznych budowało swoją podmiotowość na sprzeciwie wobec członkostwa w UE, ale wiele z nich nie przetrwało próby czasu, a czołowi politycy będący na „nie” dzisiaj są euroentuzjastami. Dziś można ekstrapolować przyszłość wielu błędnych sposobów interpretacji rzeczywistości ekonomicznej i geopolitycznej dokładnie tak samo jak wtedy. Nie ma dla nich miejsca w jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie, chyba że ma on się przestać rozwijać, co jest sprzeczne z naszym interesem narodowym.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację