Jak informuje Radio Szczecin, zgłoszenie o 40-latku potrzebującym pomocy pogotowie otrzymało w nocy z czwartku na piątek. Mężczyzna był w poważnym stanie: nieprzytomny, nie reagował.
Został przewieziony do szpitala. Tam zbadano jego trzeźwość. Okazało się, że pomiar pokazał aż 10 promili alkoholu we krwi. Jest to dwukrotnie więcej niż szacunkowa dawka śmiertelna – około 4,5 promila. 40-latek opuścił już szpital o własnych siłach.
W przeszłości zdarzało się, że Polacy mieli jeszcze więcej promili we krwi. Dwa lata temu 35-letni mieszkaniec Gorlic przyszedł do prywatnego domu w Ropicy Polskiej i przyniósł ze sobą litrową butelkę denaturatu, który sam wypił. Położył się spać i już się nie obudził. Analiza próbek z ciała 35-letniego mieszkańca Gorlic wykazała, że miał we krwi 10,92 promila alkoholu.
W lipcu 2011 roku 60-letni mieszkaniec Łodzi zmarł na Oddziale Toksykologii Instytutu Medycyny Pracy; miał prawie 11 promili toksycznego glikolu etylowego we krwi.
Z kolei w kwietniu 2013 roku. 11 promili alkoholu stwierdzono u mieszkanki Goleniowa (woj. zachodniopomorskie). Kobieta trafiła do szpitala. Według lekarzy, pacjentka przeżyła, bo „regularnie nadużywa alkoholu".