Ale nie wszystko jest stracone. — Dlatego właściciele obiektów noclegowych walczą i próbują przyciągnąć turystów atrakcjami czy ofertami w wyższym standardzie w tej samej cenie – mówi Tomasz Zaniewski, wiceprezes serwisu Nocowanie.pl.
Jeszcze kilka dni temu było pięknie i ciepło. Na południu Polski jest wysyp grzybów, których nie ma ani na Mazurach, ani w centrum. Ale początek jesieni nie pozwolił rodzimej branży turystycznej znacząco odrobić strat po sezonie. Spadki utrzymują się, a większy ruch widać jedynie w dużych miastach i – tradycyjnie o tej porze roku – w górach.
Czytaj więcej
Po raz pierwszy od lat liczba kupujących online może spaść. To efekt zarówno korekty po pandemicznym boomie na online, jak i oszczędności Polaków wymuszonych rosnącymi kosztami.
W hotelach czekają na gości dodatkowe atrakcje
Właściciele obiektów w mniejszych miejscowościach zaczęli stawiać na dodatkowe atrakcje. Hotele przygotowują wydarzenia specjalne, jak warsztaty rozwoju osobistego lub w standardowej cenie oferują dodatkowe usługi – np. proponują pobyt w spa, masaż, powitalny prezent albo darmowy rodzinny dostęp do strefy aktywności sportowych. Mniejsze obiekty organizują rodzinne dyniobranie, ognisko z muzyką na żywo czy wizytę połączoną z degustacją w małopolskich lub podsandomierskich winnicach, chociażby pod pretekstem zbliżającego się święta młodego wina.
Zarządzający obiektami górskimi wykorzystują do promocji jesienne redyki – kiedy to ulice miast wypełniają stada owiec wracających z hal do zagród. W ostatni weekend turyści i owce szczelnie wypełnili Szczawnicę, kolejna okazja będzie 22 października w Kluszkowcach, potem 25 października, kiedy redyk przejdzie ze Skawicy do Poronina.