Lata 2020–2022 to wzrost rynku magazynowego w Polsce, jeśli chodzi o aktywność najemców, deweloperów i inwestorów z rynku nieruchomości. Tymczasem I kwartał 2023 r. przyniósł wyhamowanie, i jest to tendencja ogólnoeuropejska. Co się stało?
Spadki były już widoczne pod koniec 2022 r., na co miało wpływ bardzo wiele czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Skłonność najemców, inwestorów i deweloperów do ryzyka była dużo mniejsza, wielu graczy po prostu czeka i sprawdza, co się dzieje.
W Polsce popyt skurczył się o 35–40 proc. rok do roku, niemniej chyba nic złego się nie dzieje, bo porównujemy do naprawdę wyjątkowych lat 2021–2022, rekordowych pod względem popytu. 7 mln mkw. rocznie to poziomy, które zaskakiwały. Część graczy czeka, ale ci, którzy muszą się rozwijać, cały czas są aktywni, zapotrzebowanie na powierzchnię nadal istnieje. 1 mln mkw. wynajętych w I kwartale 2023 r. to nadal bardzo zdrowy, dobry wynik. Wracamy po prostu do dobrych lat 2018–2019 w oczekiwaniu na stabilizację. Niewykluczone więc, że w latach 2024–2025 znowu będziemy mogli świętować rekordy.
Jeżeli chodzi o podaż, to w przypadku magazynów mamy o tyle komfortową sytuację dla deweloperów, że budynki stawia się w 6–12 miesięcy, więc bardzo szybko można zareagować na to, co dzieje się po stronie popytu. Podaż zawsze goniła popyt, dlatego kiedy zapotrzebowanie jest mniejsze, to mniej jest inwestycji deweloperskich. Tu również porównujemy się do lat wyjątkowych, kiedy w budowie było 5 mln mkw., teraz to 2,5 mln mkw. – to wciąż dobry wynik.
Zapotrzebowanie na magazyny jest napędzane rozwojem handlu w sieci i nearshoringiem, czyli przenoszeniem działalności gdzieś z Azji bliżej rynków zbytu. Czy Polska to kraj pierwszego wyboru dla takich relokacji?