Program Pierwsze Mieszkanie w punkcie swego głównego rozwiązania - Bezpiecznego Kredytu 2 proc. (BK) bazuje na idei państwowych dopłat do rat kredytów mieszkaniowych, w związku z czym może kojarzyć się z programem Rodzina na Swoim z lat 2007-2013. Jednak w RnS dopłata wynosiła połowę odsetek a w BK może to być nawet połowa raty, a więc zarówno dopłata, jak i ulga wydają się korzystniejsze.
Program nie stanie się niestety cudownym panaceum na załamanie zdolności kredytowej Polaków i nie podniesie jej w radykalny sposób, stając się rozwiązaniem systemowym dla każdego. Za to będzie wsparciem dla tych, którzy taką zdolność według aktualnych, trudnych do osiągnięcia kryteriów już posiadają, a więc dość sowicie dofinansuje ze środków publicznych nabycie pierwszego lokum osobom o zarobkach wyraźnie powyżej średniej krajowej, kosztem całej reszty podatników, także tych którzy o zdolności kredytowej mogą obecnie tylko pomarzyć.
Czytaj więcej
Potrzebne są konkrety, bo według założeń program mieszkaniowy skierowany jest do osób, które nie potrzebują wsparcia i rodzi pole do nadużyć - mówi ekspertka CBRE.
Ograniczone wsparcie
Na razie znamy jedynie wstępne założenia, a te docelowo (ustawowo) mogą ulec sporym zmianom. Sygnalizują m.in. limity środków przeznaczanych na dopłaty w kolejnych latach, począwszy od 800 mln zł w 2024 roku, co powinno wystarczyć na około 30 tys. kredytów. Potem do 2027 r. ma nastąpić wzrost, a następnie spadek sumy dofinansowania. W efekcie coroczne wolumeny preferencyjnych kredytów mogą okazać się niewystarczające, a powodzenie programu najpewniej przekroczy podaż, przynajmniej w 2-3 pierwszych latach jego misji.
Tym razem ponownie decydenci postanowili dopłacać do mieszkań zarówno nowych, jak i z drugiej ręki. Należy więc oczekiwać, że większość środków podobnie jak w przypadku RnS popłynie na rynek wtórny, co należy uznać za zjawisko niepożądane. Tylko bowiem dopłaty do nowych mieszkań (jak w MdM) odpowiednio stymulują gospodarkę z korzyścią dla podatników finansujących wsparcie, a znaczna część wydatkowanych środków wraca do budżetu państwa w formie podatków. Ma to tym większe znaczenie, im gorsza sytuacja gospodarcza kraju.