Naczelny Sąd Administracyjny, wydając wyroki w czterech sprawach, uznał, że uprawnionymi do dysponowania nieruchomościami byli wyłącznie właściciele gruntów warszawskich oraz ich następcy. Dlatego na gruncie prawa administracyjnego osoby, które nabyły roszczenia, nie mogły ubiegać się o odszkodowania z tego tytułu i powinny je zwrócić. Co ważne, dotyczy to też nieruchomości odzyskanych w naturze. Według sądu źródłem interesu prawnego jest norma prawa powszechnie obowiązującego, a nie strony umowy cywilnoprawnej, które ją zawarły.
Uchwała o czym innym
W opinii mec. Lecha Żyżylewskiego, partnera w kancelarii DZP, wydając te wyroki, NSA kierował się wcześniejszą uchwałą wydaną w innego rodzaju sprawach – wywłaszczeń. NSA nie badał ważności obrotu cywilnoprawnego, lecz jedynie legitymację formalnoprawną występującego o odszkodowanie. – Decyzja jest nieżyciowa. Jeżeli coś pani sprzedałem, w sposób ważny cywilnoprawnie, to również powinienem mieć prawo dochodzenia tego na drodze administracyjnoprawnej. I ten pogląd sędzia sprawozdawca przeniósł na grunt spraw dekretowych warszawskich – wyjaśnia mec. Żyżylewski.
Czytaj więcej
Kupcy roszczeń reprywatyzacyjnych w tym kancelarie prawne zajmujące się tym procesem, nie byli stronami postępowań reprywatyzacyjnych. Tak orzekł Naczelny Sąd Administracyjny w czterech sprawach, które dzisiaj doczekały się finalizacji. Jego decyzja jest prawomocna i nie podlega kasacji.
Prawnicy studzą radość resortu sprawiedliwości, który uznaje wyrok NSA za generalny. – Czekałbym z ferowaniem opinii o armagedonie reprywatyzacyjnym – mówi adwokat dr Michał Jabłoński, partner w kancelarii Jabłoński Koźmiński. Nowe podejście zaskakuje, ale trudno ocenić jego skutki dla wydanych już decyzji zwrotowych. Nawet specustawa reprywatyzacyjna przewiduje wzruszenie decyzji z powodu cesji roszczeń, ale tylko przy rażącym naruszeniu interesu społecznego przez taką cesję. To oznacza, że – przynajmniej w oparciu o specustawę – nie będzie automatu, lecz konieczność badania spełnienia tej dodatkowej przesłanki – dodaje. Do tego dochodzą wątpliwości konstytucyjne związane z ryzykiem działania prawa wstecz.
Co z orzecznictwem
Jeżeli ten pogląd utrwali się w orzecznictwie, będzie dotyczył tylko tych spraw, w których wystąpi handel roszczeniami dekretowymi – uważa mec. Żyżylewski. – W większości spraw tego typu handlu nie było i wyrok nie będzie ich dotyczył. Byłbym więc daleki od twierdzenia, że jest to jakaś wielka rewolucja. Uważam też, bazując na 30-letnim doświadczeniu, że sądy mogą zmienić zdanie.