Stare budynki to wyzwanie

Konserwatorzy zabytków szacują, że ok. 2 tys. obiektów w Polsce jest w stanie totalnej destrukcji. Niektóre zostają porzucone, inne np. płoną. Pewnym rozwiązaniem może być ulga na zabytki. Ale co, jeżeli to nie wystarczy?

Publikacja: 26.08.2022 03:07

Poprawnie zabezpieczony zabytek nie powinien spłonąć. Wciąż jednak tak się zdarza

Poprawnie zabezpieczony zabytek nie powinien spłonąć. Wciąż jednak tak się zdarza

Foto: shutterstock

Co dzieje się z zabytkiem, gdy jego dysponenta nie stać na jego renowację? Teoretycznie obiekt powinien przejąć Skarb Państwa, ale często starostwa powiatowe nie mają pieniędzy na jego zabezpieczenie. Nie można go zabrać właścicielowi, ponieważ trzeba by komuś przekazać i pokryć koszt wywłaszczenia. A następnie znaleźć kogoś, kto chce i ma pieniądze, aby się nim zaopiekować.

Dlatego część zabytków ulega „samospaleniu”, a właściciele próbują odzyskiwać grunt pod inne cele. Jednak konserwatorzy zabytków ostrzegają, że nie jest to tak łatwe, jakby się mogło wydawać.

Gdy zabytek spłonie

Jeżeli zabytek jest właściwie zabezpieczony, prawdopodobnie nie spłonie – mówią konserwatorzy. Jak tłumaczą, obiekty trafiają do rejestru zabytków, ponieważ przedstawiają pewną wartość i dlatego są chronione. Jeżeli właściciel ma taki obiekt i go nie użytkuje, nadal podlega on ochronie prawnej. W przypadku spłonięcia budynku wskutek np. zwarcia instalacji, a nie podpalenia, może to oznaczać, że te zabezpieczenia nie były poprawne. Ale każdy przypadek jest inny i oceniają to już eksperci, w tym prokurator.

– Ustawa o ochronie zabytków mówi, że jeżeli obiekt ulega zniszczeniu, podlega dwóm scenariuszom. Albo można go wykreślić z rejestru zabytków, albo urząd konserwatorski może żądać jego przywrócenia do stanu poprzedniego – wyjaśnia Michał Laszczkowski, p.o. dyrektor Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków.

Przy czym zdefiniowanie „stanu poprzedniego” nie jest łatwe w przypadku, gdy obiekt wielokrotnie był przebudowywany. W takim wypadku właściciel musi wystąpić o wytyczne do konserwatora, do której wersji budynek ma być przywrócony.

Można odwołać się do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jeżeli generalny konserwator zabytków potwierdzi decyzję swojego podwładnego, wówczas można odwołać się do wojewódzkiego sądu administracyjnego.

Jak tłumaczy Michał Laszczkowski, sąd administracyjny nie jest od tego, aby przyznawać którejś ze stron rację, ale odnosi się do urzędowej decyzji. Może ją uchylić i nakazać ponowne rozpatrzenie. Sprawa wraca do ministerstwa, które raz jeszcze rozpatrzy ją w oparciu o argumenty, które sąd uznał za właściwe. – I może zwrócić sprawę konserwatorowi wojewódzkiemu do ponownego rozpatrzenia. Ten może utrzymać swoje stanowisko lub przyjąć, że skoro sąd uznał część argumentów, musi rozpatrzyć sprawę ponownie – mówi dyr. Laszczkowski.

Przyjmuje się, że zabytek, który przynajmniej w 30 proc. zachował swoją substancję zabytkową, nie może być skreślony z rejestru zabytków i powinien być restaurowany. Jak opowiada Marian Kwapiński, który przez wiele lat zajmował się ratowaniem zabytków na Pomorzu, organa nadzoru nad zabytkami muszą tęgo uzasadnić decyzję o wykreśleniu obiektu z rejestru.

– Odwołanie do ministerstwa powoduje, że sprawa trafia do Instytutu Dziedzictwa Narodowego. Jego eksperci udają się na miejsce i robią dokumentację, na podstawie której szacują stopień ubytku wartości zabytkowej. Na tej merytorycznej ocenie opiera się minister – wyjaśnia Kwapiński. – Ustawa mówi, że niezależnie od stanu zachowania zabytek podlega ochronie. Stąd 30-proc. kryterium, które nie jest spisane, ale w praktyce jest stosowane. Nawet jeżeli obiekt jest popękany i jego statyka jest znikoma, trzeba zazwyczaj ją wzmocnić i odbudować obiekt – dodaje.

Konserwatyzm zabytkowy

W latach 90. straciliśmy w Polsce bardzo dużo zabytków drewnianych, ponieważ nagminnie płonęły. Jak przypomina Michał Laszczkowski, twardy przepis dotyczący możliwości nałożenia przez konserwatora nakazu odbudowy zabytku wynika z plagi, jaka wówczas zapanowała.

Jak zaś opowiada Marian Kwapiński, na początku lat 2000 zabytki szły w prywatne ręce za symboliczną złotówkę. I żeby ich nie odbudowywać, nabywcy wrócili do starego sposobu na pozbycie się problemu i zyskanie terenu pod nowe nieruchomości.

– Taki mieliśmy wówczas klimat. Nabywcy mieli dwa lata na przystąpienie do restauracji zabytków. Prawo o gospodarce nieruchomościami mówiło, że można było wywłaszczać za cenę rynkową. Co i tak się bardzo nabywcom opłacało. Dzisiaj nie jest to już takie proste. Ale być może niektórzy mogą jeszcze pamiętać i stosować stare metody. Nic bardziej mylnego – mówi Marian Kwapiński. Zaznacza jednocześnie, że każdy przypadek jest inny i indywidualny.

Co dzieje się z zabytkiem, gdy jego dysponenta nie stać na jego renowację? Teoretycznie obiekt powinien przejąć Skarb Państwa, ale często starostwa powiatowe nie mają pieniędzy na jego zabezpieczenie. Nie można go zabrać właścicielowi, ponieważ trzeba by komuś przekazać i pokryć koszt wywłaszczenia. A następnie znaleźć kogoś, kto chce i ma pieniądze, aby się nim zaopiekować.

Dlatego część zabytków ulega „samospaleniu”, a właściciele próbują odzyskiwać grunt pod inne cele. Jednak konserwatorzy zabytków ostrzegają, że nie jest to tak łatwe, jakby się mogło wydawać.

Pozostało 87% artykułu
Nieruchomości
Ustawa o wodzie. O czym musi wiedzieć zarządca nieruchomości
Nieruchomości
Rękojmia czy gwarancja? Uprawnienia nabywcy
Nieruchomości
Ekosztafeta w budownictwie
Nieruchomości
Zabytki w Polsce sypią się i płoną. Zaniedbania bywają celowe
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Podatki
Ulga pałacyk+ także na ekologiczne ogrzewanie