Jeśli nie wiadomo, o co mogło chodzić, to chodziło o udział w finale Ligi Mistrzów 1 czerwca na Wembley w Londynie, gdzie zmierzą się Real Madryt i Borussia – tak można powiedzieć o niewytłumaczalnym wcześniej przesuwaniu daty premiery najnowszego, 12. albumu Lenny’ego Kravitza „Blue Electric Light”, pierwszego od „Raise Vibration” z 2018 roku.
Lenny Kravitz i Liga Mistrzów na Wembley
Wiadomo już, że Kravitz będzie gwiazdą koncertu otwarcia organizowanego przez UEFA na wzór amerykańskich finałów. Kravitz zarobi na tym dodatkowo, bo podpisał kontrakt z Pepsi, natłok zaś wydarzeń z jego udziałem łączy się także z ukończeniem 60 lat 25 maja. Nas te wszystkie spektakularne zdarzenia mogą tylko cieszyć, ponieważ już 21 i 23 lipca gwiazda wystąpi na halowych koncertach w Krakowie i w Łodzi.
Zanim zaczęły się pojawiać teledyski promujące nowy album, obejrzeliśmy Lenny’ego w reportażu prezentującym go w brazylijskiej posiadłości Eden, którą nazywa artystycznym ośrodkiem o powierzchni 3000 akrów, gdzie żyje otoczony przyjaciółmi i dziełami sztuki. Trudno się dziwić, przecież jest dzieckiem bohemy – Seymoura „Sy” Kravitza, czołowego producenta telewizyjnej sieci NBC, i aktorki Roxie Alberthy Roker, który wychowywał się w towarzystwie Milesa Davisa, Counta Basiego, Elli Fitzgerald i Duke’a Ellingtona.
Czytaj więcej
Nicki Minaj i 21 Savage, którzy niebawem odwiedzą Polskę, są na szczycie notowania najpopularniejszych koncertujących artystów. W Krakowie zagra Tool.
Lenny Kravitz, uczeń Micka Jaggera
Najnowszy album jest pośrednio kontynuacją przemyśleń Kravitza związanych z napisaniem podczas pandemii autobiograficznej książki „Let Love Rule”, która była bestsellerem „New York Timesa”. W książce muzyk odsłonił najmniej znany fanom czas swojego życia, czyli okres od narodzin do wydania pierwszego albumu, kiedy miał 24 lata. Teraz Kravitz tłumaczy, że „Blue Electric Light” jest albumem, który chciał nagrać, będąc w liceum, nie miał jednak kontraktu. Marzenie spełnił na 60. urodziny. Taką refleksję wyraził podczas wywiadu z magazynem „Rolling Stone”, a wspomniał też, że rozpoczęcie siódmej dekady życia w świetnej kondycji zawdzięcza m.in. spotkaniu i przyjaźni z Mickiem Jaggerem.