73-letni Peter Gabriel, 56 lat po debiucie w Genesis, wciąż pozostaje aniołem stróżem jakości muzyki rockowej, elektronicznej, etnicznej - z tekstami, które są poetycką ewangelią współczesności.
Peter Gabriel i jego portret
Kiedyś proponował art rockowy teatr wyobraźni, intrygując kostiumami, maskami, makijażami. Teraz, 21 lat po premierze poprzedniej studyjnej płyty „Up”, przez rok, w rytm pełni księżyca, odsłaniał kolejny fazy albumu. A raczej cyfrowego projektu rozpisanego na premiery muzycznych singli, towarzyszących im teledysków, rzeźb, instalacji fotograficznych i prezentacji w sieci. Wśród współtwórców znaleźli się zarówno uznani, jak młodzi: Ai Weiwei, Nick Cave, Olafur Eliasson, Henry Hudson, Annette Messager, Antony Micallef, David Moreno, Cornelia Parker, Megan Rooney, Tim Shaw, David Spriggs i Barthélémy Tougo. Fotografię zdobiącą okładkę wykonał Nadav Kander, zabawnie mistyfikując kadr.
Czytaj więcej
W światowym show biznesie to się nie zdarza. 11 piosenek Petera Gabriela z niewydanej jeszcze płyty, pierwszej od 21 lat, zapowiedzianej na ten rok, miało koncertowe prawykonanie podczas show otwierającego europejskiego tournee 18 maja w Krakowie.
Gabriel śmiało mógłby, zgodnie z dzisiejszą trendami, nazwać się artystą audiowizualnym, lecz wyścig w żonglowaniu modnymi etykietkami nie jest w stylu artysty o wizerunku mnicha.
- Dla niego najważniejsze było to, by wyposzczeni przed dwie dekady fani, mogli spokojniej celebrować odliczanie do premiery w sposób, który nigdy wcześniej w show biznesie się nie zdarzył. Dostali przed ukazaniem się płyty wszystkie piosenki, w dwóch miksach, „jasnym” Marka „Spike’a” Stenta i „ciemnym” Tchada Blake’a, gdy wszystkie gwiazdy trzymają nagrania w sejfie, publikując jako single to, co najlepsze - na przynętę. By od premiery śledzić krzywą wzrostu na listach przebojów i przyrost zer na koncieAvatar na Karaibach