Wcześniej wszystko przebiegało zgodnie z życiowym planem, choć niewiele na to wskazywało. Był rudym okularnikiem, który się jąka. Jednak gdy tłumiono jego pewność siebie, tylko go to wzmacniało. Miał 15 lat, gdy zaczął grać w Londynie na ulicy, w metrze. Dwa lata później obok futerału gitary wykładał CD do sprzedaży, mówiąc, że za coś musi żyć. Kiedy rówieśnicy grali jeden koncert tygodniowo, on umawiał się na trzy w jeden wieczór. Tyrał, ale robił to, co lubi, a wtedy marzenia się spełniają. I wystąpił w londyńskiej hali O2, na Wembley i na największym europejskim festiwalu Glastonbury.
Mówiąc o kulisach swoich przebojów, Sheeran podkreśla, że jedna piosenka wywołuje przełom. Napisał wiele potencjalnych hitów, ale spodobał się dopiero „The A Team” o nastolatce, która po skończeniu 18 lat decyduje się na narkotyki, ale wedle swego przekonania te najlepsze. Koniec jest taki jak zawsze: problemy i ciężki nałóg.
Ciekawe, że mając dziesięć lat, Ed rapował o handlarzach narkotyków, których osobiście pogonił. Po latach ostrzegał przed nimi. Dodał do tego melodykę wypracowaną wcześniej, gdy ćwiczył grę na wiolonczeli.
Kariera to nie wszystko. – Samym sukcesem komercyjnym się nie wykarmisz, musisz mieć sukcesy osobiste – mówi Ed i w tym momencie pojawia się w dokumencie żona Cherry. Poznali się w szkole. Był o klasę wyżej niż ona. Ale myśleli o flircie, co na początku skończyło się pocałunkiem. Potem ona marzyła o studiach w Nowym Jorku i zaczęła tam pracować, a Ed przylatywał do niej. Opowiada, jak wywoływali sensację, pływając łódką w Central Parku. Cieszył się, że sprawdzi się nie tylko jako celebryta, lecz w czasie przeprowadzki, dźwigając paczki.
Czas pokaże
Formą oświadczyn była piosenka „Perfect” nagrana w Abbey Road Studios. Wysłał ją ukochanej, obawiając się, czy nie przesadził z solennością deklaracji dotyczącej całego życia. Potem ukląkł przed Cherry i oświadczył się w klasyczny sposób, z pierścionkiem.