Aż dwadzieścia pięć kompozycji złożyło się na warszawski show Brytyjczyków. Zaczęli o godz. 21.00 od „Light Through The Veins” Jona Hopkinsa, a zakończyli po godz. 23.00 „Biutyful”.
Zaśpiewali tytułową kompozycję z nowej płyty„The Music of the Sphere”, a także „My Universe”, które powstało z udziałem k-popowego BTS, ale nie zabrakło starszych szlagierów – „The Scientist”, „Politik”, „Yellow”, „Clocks”, będących przepustką do wiecznej sławy.
Specjalnością zespołu, poza barwną scenografią i kostiumami, a także wyskokami ponad scenę Chrisa Martina, jest mobilność podczas koncertu.
Tym razem kwartet miał do dyspozycji trzy sceny. Na tak zwanej scenie C, niskiej, blisko fanów Chris Martin najpierw melorecytował powoli, lecz po polsku „Sen o Warszawie” Czesława Niemena – krótko, lecz treściwie, a potem wzniósł toast za „warszawskie kolorowe sny”.
Potem Coldplay wykonał czterominutową akustyczną wersję „Obijmy”, ballady najsłynniejszego ukraińskiego zespołu Okean Elzy, w czym pomógł muzykom Romario z Ukrainy, wspierany gorącymi oklaskami kilkudziesięciu tysięcy fanów. To był najbardziej wzruszający moment wieczoru.