„Zbigniew Namysłowski był zdecydowanie najlepszy. Międzynarodowe głosowanie dowiodło, że publiczność w Europie uznaje najlepszego polskiego muzyka za jednego z najlepszych na świecie. (...) Namysłowski to gigant!" – powiedział Willis Connover, autor kultowych audycji o jazzie na antenie Głosu Ameryki, przyjaciel największych sław amerykańskiego jazzu, producent Newport Jazz Festival.
Nie miał też wątpliwości co do wyjątkowości Namysłowskiego lider dziś średniego pokolenia, namaszczony przez Milesa Davisa, Marcus Miller. O polskim saksofoniście, z którym grał jego sztandarową kompozycję „Kujawiak Goes Funky" w Nowym Jorku i w Polsce, powiedział: – Raz musiałem uczyć się rytmu – grając „Kujawiaka".
Czytaj więcej
Zmarł Zbigniew Namysłowski, wybitny saksofonista jazzowy, kompozytor, aranżer. Miał 82 lata.
Ciepła osobowość Namysłowskiego nie zdradzała dramatycznej biografii. Przyszedł na świat w pociągu, którym ewakuowała się jego rodzina z Wilna, gdy wybuchła II wojna światowa. Mama była absolwentką konserwatorium w Wilnie. Ojciec grał na pianinie. Zginęli w obozie i więzieniu.
Słuch Zbigniewa, którym opiekowała się babcia, odkrył słynny wileński pianista Stanisław Szpinalski i to on zasugerował szkołę muzyczną. Życie Namysłowskiego odmienił widziany na żywo w 1955 r. jazzowy zespół Melomani. Zaczynał grać dixieland na puzonie i debiutował w Hybrydach. Występował z The Wreckers Andrzeja Trzaskowskiego. Saksofon altowy, którego stał się królem, pożyczył od Komedy, nagrał z nim słynny album „Astigmatic" (1965). Ale już wcześniej kierował zespołem Modern Jazz Quartet, który 1964 r. w londyńskiej firmie Decca, wydającej The Rolling Stones, wydał album „Lola".