Jego pojawienie się na scenie festiwalu w Jarocinie w 1981 roku na czele TSA - w żółtym kombinezonie, przypominającym kostium Teda Nugenta, ze Stefanem Machelem, Januszem Niekraszem i Markiem Kapłonem w składzie – wywołało rockowe szaleństwo i entuzjazm. Ale i szok, bo Nowak z kolegami pokazał, że można w Polsce grać rock and rolla, heavy metal i bluesa żywiołowo i precyzyjnie. Na poziomie, który wkrótce w wykonaniu TSA stał się poziomem światowym. Instrumentalny zespół z Opola stał się kompletny, gdy dołączył do niego Marek Piekarczyk, wokalista z Bochni.
Miałem okazję jako nastolatek obserwować pierwszy show TSA w Warszawie - w Sali Kongresowej na Rock Jamboree w 1981 r. Do przerwy miejsce kojarzone ze zjazdami PZPR, nudą i czerwonymi fotelami, w których drzemali partyjni kacykowie – nie zapowiadało tego, co się miało wydarzyć. Rockowej burzy.
Na dźwięk nazwy „TSA” kuluary opustoszały, na fotele wspięli się młodzi ludzie. Tańczyli i śpiewali protest song „Mass Media”:
„Twe ambicje poszły w las/
Wychowały cię mass media/
Nie wysilał się twój mózg”.
TSA stało się częścią wolnościowej fali, która wpisała się w karnawał Solidarności. Singiel „Mass Media/Wpadka” sprzedał się w pół milionie egzemplarzy. Wielkim hitem było „51”, opowiadające o dramacie polskich narkomanów. A późną jesienią 1981 r. było łódzkie Rockowisko. Fenomen tamtego show zapisał film „Koncert” Michała Tarkowskiego. 13 grudnia przeciął wszystko.