„Pianoforte”. Gotowi na porażkę w Konkursie Chopinowskim

„Pianoforte” to opowieść o tym, jak okrutna bywa chęć realizacji marzeń.

Publikacja: 14.02.2024 03:00

„Pianoforte” Jakuba Piątka będzie można od piątku oglądać w kinach

„Pianoforte” Jakuba Piątka będzie można od piątku oglądać w kinach

Foto: Materiały Prasowe

To jest zupełnie inny film o Konkursie Chopinowskim od tych, które powstawały w przeszłości. Nie oglądamy kroniki ostatniej edycji w 2021 roku, nie wypowiadają się przed kamerami specjaliści, jurorzy i organizatorzy. Co więcej, nawet muzyki Chopina jest niezbyt wiele i jedynie w krótkich fragmentach, a zwycięzca, chiński Kanadyjczyk Bruce Liu, pojawia się na krótko i to na dalszym planie.

A jednak lub może właśnie dlatego dokument „Pianoforte” podbił w ubiegłych miesiącach publiczność amerykańskiego festiwalu Sundance oraz naszego Millennium Docs Against Gravity, a teraz wreszcie trafia do kin. Jakub Piątek proponuje nam zaś film o młodych ludziach, którzy stanęli do najtrudniejszej w życiu rywalizacji. Tylko kilkoro z nich odniesie w niej sukces.

Casting na bohaterów 

Nietypowy był już pomysł na film, który miał pokazać kolejny Konkurs Chopinowski, ale nie być jego wiernym zapisem. Prawie 150 kandydatów, którzy stanęli wcześniej do preselekcyjnych przesłuchań, Jakub Piątek poprosił o wypełnienie specjalnej ankiety. W ten sposób wyłowił, potencjalnie ciekawe osobowości, które chciałby pokazać. Część z nich odpadła, bo ostatecznie nie zakwalifikowała się do samego konkursu.

Czytaj więcej

Dla kogo filmowe Orły 2024? Ogłoszono nominacje

Ilu ostatecznie zaczęła podglądać kamera, o tym reżyser teraz nie opowiada. Wiadomo, że niektórzy nie znaleźli się w filmie zmontowanym z wielogodzinnego materiału. Widz obserwuje siedmioro młodych pianistów, ale jak w każdej ekranowej opowieści z wartką akcją – część z nich gra role drugoplanowe.

W każdej rozmowie Jakub Piątek podkreśla, że organizatorzy konkursu, którzy zamówili film, dali mu wolną rękę. Wystarczyła krótka rozmowa z dyrektorem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, któremu wstępnie przedstawił swój pomysł, a „Pianoforte” zyskało akceptację.

Kamery mogły pianistom towarzyszyć wszędzie, a praca nad filmem zaczęła się dużo wcześniej, bo ekipa Jakuba Piątka odwiedziła ich w domach. We Włoszech filmuje więc Michelle, gdy ćwiczy przy fortepianie, a potem idzie na spacer z psem, by wyciszyć swój niepokój i niedostateczną wiarę w powodzenie. A w prowincjonalnym Jishou gdzieś w prowincji Hunan młodziutki Chińczyk Hao gra na pianinie wciśniętym tuż obok kuchni, na której matka w tym samym czasie przygotowuje obiad.

Zasadnicza część akcji toczy się podczas konkursu, przede wszystkim w niedostępnych dla publiczności korytarzach i salach Filharmonii Narodowej. Widzimy pianistów w momencie koncentracji przed wejściem na estrady i ich skrajne, także fizyczne, wyczerpanie po występie. Podsłuchujemy fragmenty ich pierwszych wywiadów albo prywatnych rozmów o tym, że Bruce znowu wymiata (to o grze przyszłego triumfatora), ale także w pokojach hotelowych czy w barze Studio, gdzie przy kieliszku wina odpoczywają niektórzy. Włoszka Leonora śmieje się często, towarzyszący jej Słoweniec mieszkający we Włoszech Alexander też jest w dobrym nastroju. Oboje dobiegają trzydziestki, więc choć bardzo chcieliby zdobyć nagrodę, wiedzą już, że na takim konkursie życie się nie kończy.

Różne drogi do sukcesu w Konkursie Chopinowskim

Na pierwsze lekcje muzyki 17-letni Hao jeździł z matką 13 godzin pociągiem z dwiema przesiadkami i po zajęciach wracał w ten sam sposób. Wspomina to z uśmiechem, bo chociaż muzyce podporządkował niemal wszystko, jest w nim radość życia.

Jego profesorka wyznaje przed kamerą, że w młodości marzyła o udziale w konkursie, ale się nie udało. Dziś nie stara się przelać swoich niezrealizowanych ambicji na Hao – jest dla niego jak kochająca matka. Jeździ z nim wszędzie, nie opuszcza na krok, a ich rozmowy, w których nie brakuje żartów, pełne są ciepła. A gdy Hao zbyt długo pasjonuje się komputerową grą, delikatnie przypomina, że trzeba jeszcze poćwiczyć.

Rówieśniczką Hao jest ormiańsko-rosyjska Jewa, która ma już ponad 40 nagród na różnych konkursach. Do Warszawy przyjechała jako cicha faworytka, o czym z jej opiekunkami szepcze w kuluarach znajomy śledzący przebieg przesłuchań.

Czytaj więcej

„Pianoforte” Jakuba Piątka pojedzie do Ameryki na festiwal w Sundance

Jewie też towarzyszy profesorka, zupełne przeciwieństwo Chinki od Hao. Kiedy dzień przed finałem Jewa chce przegrać koncert, który wykona, profesorka nieustannie ją strofuje za „leniwe palce” i niemal siłą układa je na fortepianie, by dziewczyna osiągnęła chopinowski dźwięk.

I Jewa, i Hao zakończyli finałowy występ, nie zdobywszy nagrody. Jewa nie mówi nic, ale jej twarz wyraża poczucie totalnej klęski. Hao też jest smutny, ale jego profesorka mówi, by się nie przejmował. Ma 17 lat, a jest najlepszym Chińczykiem.

To jest zupełnie inny film o Konkursie Chopinowskim od tych, które powstawały w przeszłości. Nie oglądamy kroniki ostatniej edycji w 2021 roku, nie wypowiadają się przed kamerami specjaliści, jurorzy i organizatorzy. Co więcej, nawet muzyki Chopina jest niezbyt wiele i jedynie w krótkich fragmentach, a zwycięzca, chiński Kanadyjczyk Bruce Liu, pojawia się na krótko i to na dalszym planie.

A jednak lub może właśnie dlatego dokument „Pianoforte” podbił w ubiegłych miesiącach publiczność amerykańskiego festiwalu Sundance oraz naszego Millennium Docs Against Gravity, a teraz wreszcie trafia do kin. Jakub Piątek proponuje nam zaś film o młodych ludziach, którzy stanęli do najtrudniejszej w życiu rywalizacji. Tylko kilkoro z nich odniesie w niej sukces.

Pozostało 85% artykułu
Muzyka klasyczna
Elīna Garanča zaśpiewa na Festiwalu Eufonie. To kobieta o wielu wcieleniach
Muzyka klasyczna
Koryfeusze Muzyki Polskiej: Jakub Józef Orliński i atrakcyjne kobiety
Muzyka klasyczna
XI Międzynarodowy Festiwal Ignacego Jana Paderewskiego w Warszawie
Muzyka klasyczna
Janusz Olejniczak: Trudno dogonić swoje marzenia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Muzyka klasyczna
Janusz Olejniczak nie żyje. Był Chopinem… i Paderewskim