5 listopada 1901 w nowo wybudowanej siedzibie Filharmonii Warszawskiej, odbył się pierwszy koncert jej orkiestr. Dokładnie 120 lat za pulpitem dyrygenckim stanęli jej dyrektorzy w XXI wieku: Antoni Wit, Jacek Kaspszyk i obecny szef, Andrzej Boreyko. Zabrakło ich wielkiego poprzednika, który Filharmonią Narodową (bo taki status ma ona od dawna) kierował najdłużej w historii – Kazimierza Korda. Niestety, zmarł pół roku temu.
120 lat temu wykonano wyłącznie utwory kompozytorów polskich, gościem specjalnym był Ignacy Jan Paderewski, który zagrał swój koncert fortepianowy. Tym razem wybrano trzech polskich kompozytorów, którzy odegrali najistotniejszą rolę w minionym stuleciu w muzyce również światowej: Witolda Lutosławskiego, Karola Szymanowskiego, Krzysztofa Pendereckiego. A rolę Paderewskiego miał niejako pełnić Jan A. P. Kaczmarek, twórca, co prawda, z innego muzycznego świata, ale przecież zdobywca Oscara.
Antoni Wit, który dyrektorską kadencję zwieńczył w 2013 r. statuetką Grammy (wcześniej było kilka nominacji do tej nagrody) wybrał Koncert na orkiestrę Lutosławskiego napisany w pierwszych latach po II wojnie na zmówienie tworzonej niemal od podstaw Filharmonii Warszawskiej. Zgodnie z ówczesnymi oczekiwaniami władz są tu odwołania do folkloru, ale Lutosławski przetwarzał je w tak fascynujący sposób, że powstał jeden z najbardziej błyskotliwych utworów orkiestrowych w muzyce polskiej. Antoni Wit zadyrygował nim, akcentując dynamikę, ekspresję i moc brzmienia, co przytłoczyło liryzm i finezję innych pomysłów kompozytora.
Zupełnie inna w nastroju jest III Symfonia „Pieśń o nocy” Szymanowskiego. To muzyczny poemat na orkiestrę, chór i solistę, pełen poetyckiej impresyjności, kolorystycznego bogactwa i potężnych kulminacji, które kompozytor chętnie stosował nawet kosztem zagłuszenia śpiewaków. Jacek Kaspszyk czuje muzykę Szymanowskiego i wie, jak się w jej materii poruszać. Tenorowe solo zaśpiewał Rafał Bartmiński.