Katolicki świat od środowego wieczoru żyje w napięciu. To wtedy na festiwalu filmowym w Rzymie został po raz pierwszy pokazany film dokumentalny amerykańskiego reżysera o rosyjsko-żydowskich korzeniach Evgenya Afineevsky’ego „Francesco”, w którym padają z ust Ojca Świętego przełomowe, zdawałoby się, słowa o parach jednopłciowych: „Musimy ustanowić prawo o związkach partnerskich. W ten sposób będą ustawowo chronieni”. I dalej: „Osoby homoseksualne mają prawo być częścią rodziny. Są dziećmi Boga i mają do rodziny prawo. Nikt nie powinien być odrzucony albo czuć się upodlony z tego powodu”. Dla wielu to rewolucja.
– Oto mamy fundamentalny krok do przodu w relacjach Kościoła z osobami LGBTQ – uznał nie bez satysfakcji amerykański jezuita James Martin.
– Uwagi Ojca Świętego w żadnym razie nie mają wpływu na doktrynę Kościoła – powiedział jednak Antonio Spadaro, również jezuita i bliski powiernik papieża.
Nie zabrakło też słów oburzenia. – Oświadczenie papieża w sposób oczywisty jest sprzeczne z wieloletnim nauczaniem Kościoła o związkach jednopłciowych – powiedział „New York Times” katolicki biskup Providence w Rhode Island Thomas Tobin.
Czerwona linia
Stefan Lunte, sekretarz generalny Stowarzyszenia Sprawiedliwość i Pokój, które koordynuje prace episkopatów krajów Unii w Brukseli, mówi „Rzeczpospolitej”: – Mogę wypowiedzieć się we własnym imieniu, bo w kwestiach teologicznych nie mam oficjalnych kompetencji. Ważne, że papież nie przekroczył czerwonej linii, jaką byłoby uznanie prawa dla par jednopłciowych do małżeństwa, którego powołaniem jest tworzenie nowego życia. To był powód wielkiej mobilizacji w 2012 r. Kościoła we Francji przeciw „małżeństwu dla wszystkich”. Franciszek jako człowiek nie zmienił przy tym zdania, bo to samo mówił już wiele lat temu jako kardynał i arcybiskup Buenos Aires. Po raz pierwszy wyraża się jednak tak jasno jako papież. Ale mówi o zadaniach dla państwa, nie Kościoła. A w interesie państwa leży stabilizacja par jednopłciowych, stworzenie im mechanizmów rozwiązania konfliktów.