– To wielkie pośmiertne zwycięstwo mojego męża. Ale przede wszystkim akt sprawiedliwości wobec ofiar stanu wojennego – mówi "Rz" Ewa Kochanowska, wdowa po tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej rzeczniku praw obywatelskich.
Trybunał Konstytucyjny przychylił się w środę do wniosku złożonego w 2008 r. przez Janusza Kochanowskiego i uznał wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. za sprzeczne nie tylko z konstytucjami PRL i III RP, ale też z prawem międzynarodowym.
Bezprawny dekret
Trybunał stwierdził, że Rada Państwa w ogóle nie miała prawa wprowadzić stanu wojennego. Konstytucja PRL dawała jej prawo wydawania dekretów tylko w przerwach między sesjami Sejmu. Rada Państwa PRL zaś wprowadziła stan wojenny (na wniosek WRON) podczas sesji Sejmu.
Dodatkowo sędziowie uznali, że nie było podstaw do wprowadzenia stanu wojennego. – Rada Państwa nie miała prawa rozszerzać konstytucyjnych przesłanek wprowadzenia stanu wojennego o nowe przesłanki nieznane w Konstytucji PRL – uzasadniał Mirosław Granat, sędzia TK. Chodzi o to, że zgodnie z ówczesnym prawem stan wojenny można było wprowadzić tylko na wypadek wojny, a Polska nie była wówczas w stanie wojny z kimkolwiek. A pojęcia stanu wyjątkowego prawo PRL zaś nie znało.
Trybunał stwierdził też, iż wprowadzenie stanu wojennego złamało zasadę, że prawo nie może działać wstecz. Dekret Rady Państwa zawierał zaś sformułowanie, iż działa on z dniem uchwalenia (a nie ogłoszenia), a w dodatku został opublikowany 17 grudnia. Mimo to na jego podstawie już wieczorem 12 grudnia zaczęto internować działaczy opozycji.