W styczniu 2018 r. ówczesny wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki udzielił wywiadu portalowi niezalezna.pl. Zarzucił Róży Thun, że "wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj". Mówił, że wydaje się, że Thun "czuje się przedstawicielem UE w Polsce, a nie odwrotnie". - Podczas II Wojny Światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek - powiedział Czarnecki.
Europoseł tłumaczył potem, że jego słowa były reakcją na wystąpienie Róży Thun w poświęconym Polsce za rządów PiS materiale niemiecko-francuskiej telewizji Arte. W krytycznym wobec obozu rządzącego materiale Thun powiedziała, że "jak tak dalej pójdzie", w Polsce "nastanie dyktatura".
W lutym 2018 r. stosunkiem głosów 447 do 196 przy 30 wstrzymujących się Czarnecki został w tajnym głosowaniu odwołany ze stanowiska wiceprzewodniczącego PE. Dwa miesiące później europoseł PiS odwołał się w tej sprawie do sądu UE. Jego skarga została oddalona w czerwcu 2019 r.
Za słowa o szmalcownikach Róża Thun wytoczyła Ryszardowi Czarneckiemu proces. Domagała się m.in. przeprosin w mediach oraz przekazania 50 tys. zł na rzecz organizacji "Forum Dialogu" i stowarzyszenia "Dzieci Holokaustu".
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Czarnecki musi przeprosić Thun i przekazać po 15 tys. zł na wymienione wyżej organizacje. Przeprosiny mają zostać opublikowane na stronie głównej portalu niezalezna.pl oraz na stronie głównej bloga Czarneckiego. Wyrok jest nieprawomocny. Europoseł PiS zapowiedział złożenie odwołania i zadeklarował, że nie przeprosi.