20 lipca 1969 roku Neil Armstrong, dowódca wyprawy Apollo 11, stanął jako pierwszy człowiek na powierzchni Księżyca. W związku z przypadającą dziś 50. rocznicą tych wydarzeń przypominamy tekst z 2015 roku.
Mieliśmy mieć stałe bazy na Księżycu i na orbicie Ziemi. Mieliśmy latać na Marsa, poznawać nowe światy. Mieliśmy mieć pojazdy wielokrotnego użytku, które podróże kosmiczne uczyniłyby rutynowym zajęciem, a nie ryzykownym przedsięwzięciem. A mamy?
Dziś dumni Amerykanie nie są w stanie zbudować własnych pojazdów, które mogłyby ich wynieść nawet nie na Księżyc, lecz choćby na orbitę okołoziemską. Dopóki takich pojazdów nie zbudują prywatne firmy, które zdobyły kontrakty od NASA – co jeszcze chwilę potrwa – astronauci będą płacić za miejsce w przestarzałych rosyjskich Sojuzach. Podróż na Marsa ciągle się odsuwa – w perspektywę czasu tak odległą, aby nikt nie musiał odpowiadać na kłopotliwe pytania o stan przygotowań. O tak bliskim nam Księżycu nikt w NASA nawet nie myśli. Agencji kosmicznej supermocarstwa na to nie stać.
Mamy za to prywatne firmy, które stać na inwestowanie w program przygotowań lotów załogowych (to swoją drogą ciekawe zagadnienie dla Thomasa Piketty'ego, ewentualnie prof. Marka Belki). Są wśród nich nawet takie, które chcą na Srebrnym Globie opuszczonym przez supermocarstwo budować hotele. No i są Chińczycy, którzy najwyraźniej nie podzielają amerykańskiego braku zainteresowania naszym naturalnym satelitą i planują wyprawy badawcze oraz załogowe.
A miało być tak pięknie
Pytanie brzmi: co poszło nie tak? Oczywiście można przyjąć wyjaśnienia z katalogu teorii spiskowych: nigdy na Księżycu nie byliśmy, a sceny z lądowania nakręcono w studiu. Lub: odkryliśmy bazy kosmitów, którzy zabronili nam tam latać. Niepotrzebne skreślić.
Dzień po lądowaniu Neila Armstronga i Buzza Aldrina na Księżycu jedna z największych amerykańskich gazet „The New York Times" poświęciła temu wydarzeniu prawie całe wydanie. Oprócz szczegółowych opisów i zapisu komunikacji radiowej znalazły się tam również komentarze ze świata, a nawet okolicznościowe wiersze. (Poproszono o skomentowanie tego wydarzenia m.in. Pabla Picassa i Dalajlamę, dziś zapewne wypowiedzieliby się księgowi nazywający sami siebie analitykami). A całą stronę oddano dr. George'owi Muellerowi z NASA, który przedstawił plan agencji kosmicznej na najbliższe lata.
Dr Mueller napisał: „Pod koniec tej dekady możemy, a ja wierzę, że będziemy, regularnie odwiedzać Księżyc". Zapowiedział w sumie dziesięć lotów programu Apollo z lądowaniem na Księżycu (wyszło z tego sześć) oraz budowę stałej bazy księżycowej, w której energia reaktora atomowego zapewniałaby ciepło, powietrze i wodę dla stałej ludzkiej załogi. Urzędnik NASA wieszczył wreszcie budowę stałej stacji na orbicie Ziemi, z której pojazd z napędem atomowym zabierałby ludzi do wspomnianej bazy.