Rzeczpospolita: W ubiegłym tygodniu południowokoreańska agencja wywiadowcza NIS poinformowała o „początku bezpośredniego zaangażowania” Korei Północnej w wojnę Rosji przeciwko Ukrainie. Pjongjang miał rozpocząć już transport swoich sił specjalnych.
Dr Marceli Burdelski: Rzeczywiście, takich doniesień jest już bardzo dużo, natomiast nie mamy najważniejszej informacji – dotychczas nie zauważono jeszcze tych żołnierzy walczących. Żaden z nich nie został zabity przez stronę ukraińską i nie dostał się do niewoli. Śledzi to ukraiński wywiad, są także amerykańskie satelity. Fakty są jednak takie – w czerwcu tego roku mieliśmy wizytę Władimira Putina w Pjongjangu i podpisanie traktatu sojuszniczego. Przywódcy Rosji i Korei Północnej podpisali porozumienie, które obejmuje zobowiązanie do wzajemnej obrony, chodzi miedzy innymi o pomoc w przypadku ataku. Putin podkreślał, że „podpisana umowa o partnerstwie przewiduje między innymi wzajemną pomoc w przypadku agresji na jedną ze stron tej umowy”. Ten traktat nadal jednak nie jest ratyfikowany przez rosyjską Dumę Państwową, mimo że Putin jako prezydent już go wysłał. Rosja cały czas prowadzi natomiast różne ćwiczenia wojskowe ze swoimi sojusznikami, a Koreę Północną można za niego uznać.
13 tysięcy kontenerów z amunicją oraz z rakietami dotarło już do Rosji, i ten sprzęt jest już używany na froncie. Ciekawą rzeczą jest to, że rakiety miały pewne komponenty wyprodukowane przez amerykańskie firmy. Ale to już jest działalność wywiadowcza – wszystkie państwa na świecie ją prowadzą, ale nikt się do tego nie przyznaje. To jest tak zwana hipokryzja międzynarodowa. Najpierw mówiło się o batalionie północnokoreańskim, który w mundurach armii rosyjskiej miał już brać udział w walkach na terenie obwodu kurskiego, mówiono tam nawet o dezercji. Ale nikt ostatecznie tego nie potwierdził, ciągle mamy niezweryfikowane informacje. W środę prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że dwie brygady północnokoreańskie – każda po sześć tysięcy osób – wyruszyły w kierunku Ukrainy. Zidentyfikowano żołnierzy północnokoreańskich w bazach treningowych w pobliżu Chabarowska, Władywostoku, na obszarze rosyjskiego dalekiego wschodu, czyli blisko od granicy. Pamiętajmy o tym, że Korea Północna ma 20-kilometrową granicę i połączenie kolejowe P’yŏngna, które jest używane. Do Rajin i Ch’ŏngjin cały czas przypływają statki rosyjskie – w ten sposób też wysłano amunicję.
Czytaj więcej
Poza dwoma krótkimi nagraniami, które nie wiadomo kto i po co zrobił, nie ma żadnych innych śladów pobytu armii Kim Dzong Una w Rosji.
Jakie korzyści polityczne Korea Północna może zyskać, angażując się w konflikt na Ukrainie po stronie Rosji?
Co Korea Północna chce zyskać? Gdy naprawdę zaangażuje się w działania wojenne, to na pewno jakoś zareagują na to sojusznicy Ukrainy. Tu chodzi o działania w ramach Unii Europejskiej. Republika Korei także oświadczyła, że wyśle swoich oficerów wywiadu, żeby identyfikowali walczących Koreańczyków z KRLD. W Korei Południowej przebywa obecnie też prezydent Andrzej Duda, który miał rozmawiać ze swoim koreańskim odpowiednikiem między innymi o współpracy Rosji i Korei Północnej. Jak przekazano, zgodzili się oni, że decyzja Korei Północnej o wysłaniu wojsk do Rosji stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Wszyscy przyglądają się więc z niepokojem ewentualnemu udziałowi w tym konflikcie Korei Północnej, natomiast jest jedna sprawa – nawet gdyby był to udział dwóch brygad, to nie będzie miało to zasadniczego znaczenia dla przebiegu wojny. Natomiast postawi to Koreę Północną w jeszcze większej izolację.
We wtorek ambasador Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej przy ONZ oświadczył, że żołnierze północnokoreańscy przebywają w Rosji na mocy obopólnych porozumień – ćwiczą i trenują, bo zagrożenie ze strony NATO, Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej wzrasta. Natomiast powiedział też, że Korea Północna nie planuje udziału w wojnie w Ukrainie. Na razie nie ma więc na to dowodów.