Kiedy armia ukraińska wkroczy do Kurska?
Nie możemy komentować operacyjno-taktycznych szczegółów działań naszej armii w obwodzie kurskim. Sytuacja zmienia się tam co godzinę. Rosja prowadziła wojnę ze świadomością, że jej terytorium nikt nie zaatakuje. Rozmieścili wzdłuż granicy ogromną ilość artylerii, wyrzutni rakiet balistycznych. Przychodzili jak do pracy – przyszli, ostrzelali nasze obwody: sumski, czernihowski, charkowski. Później szli na obiad i znów wracali do strzelania. Myśleli, że nigdy nie ostrzelamy ich terytorium. Nasza operacja jest właśnie po to, by zapewnić bezpieczeństwo Ukraińców mieszkających w graniczących z Rosją rejonach. Tworzymy „strefę sanitarną” wzdłuż naszej granicy. Poza tym pokazujemy naszym partnerom, że nie ma żadnych „czerwonych linii”. Niszczymy tworzony przez Rosję mit jej potęgi.
Działania wojenne trwają obecnie na terenie Rosji i nie jest ona w stanie obronić własnego terytorium. Nie ma wystarczających zasobów, nie jest zdolna do podejmowania szybkich decyzji, nie jest w stanie przerzucać tam rezerw, bo najważniejsze siły rozmieściła w Donbasie. W obwodzie kurskim niszczymy infrastrukturę wojenną Rosji, którą tworzyła na wypadek wojny, nie tylko z Ukrainą. Nie ma już też tych połączeń logistycznych, które wykorzystywała do przerzucania ludzi i sprzętu wzdłuż granicy. Operacja odniosła sukces chociażby dlatego, że wielu rosyjskich żołnierzy zasadniczej służby wojskowej trafiło do niewoli.
Czytaj więcej
– Nasi partnerzy na Zachodzie od wielu miesięcy prowadzili politykę, która miała na celu niedopuszczenie większej niekontrolowanej eskalacji. Ukraina wywróciła ten stolik – mówi „Rz” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z kijowskiego Centrum Razumkowa.
O jakiej liczbie rosyjskich jeńców pan mówi?
Chodzi o ponad tysiąc osób. Dokładnej liczby nie podajemy, bo codziennie się zmienia. W obwodzie kurskim rozmieszczono przeważnie żołnierzy zasadniczej służby wojskowej. Do niewoli trafia po 50, a nawet 100 osób naraz.
Niektórzy eksperci uważają, że Ukraina zdecydowała się na tę operację, bo w „wojnie na wycieńczenie” nie miała szans na wygraną z Rosją?
To prawda. Wojna już wchodziła w stan stagnacji. Rosja ściągnęła ogromne siły na kierunku donieckim, by mieć dużą przewagę, i nacierała, nie licząc się ze stratami. I tak od siedmiu–ośmiu miesięcy, bez istotnych zmian na froncie. By przejść do kolejnego etapu wojny, trzeba było podjąć kreatywne działania. Walki w obwodzie kurskim otworzyły kolejny etap wojny, to nowe pole bitwy. Dzięki temu przyjęliśmy wojskową i informacyjną inicjatywę. Wyzerowaliśmy wszystkie rozmowy o tym, że Rosja może długo prowadzić wojnę.