Początkowo w niedzielę w kilku miastach na Syberii (m.in. w Nowosybirsku i Krasnojarsku) rodziny zmobilizowanych chciały przeprowadzić manifestację. Domagają się powrotu swoich krewnych z wojny oraz ograniczenia służby w wojsku zmobilizowanych do jednego roku.
Apelują też do władz o zwiększenie listy chorób, które uniemożliwiają służbę w armii. Władze zabroniły jakichkolwiek manifestacji, a nawet rozpoczęto proces zmiany prawa, co uniemożliwi takie protesty w przyszłości.
Orwellowska Rosja Putina
Gubernator obwodu nowosybirskiego Andriej Trawnikow zainicjował w miejscowym parlamencie ustawę, która zabroni przeprowadzania imprez masowych na prawie wszystkich dostępnych miejscach w Nowosybirsku i innych okolicznych miast. Co ciekawie, argumentował to „obroną praw i wolności człowieka i obywatela".
Czytaj więcej
Jeszcze przed atakiem Rosja szykowała się do okradania podbitych terenów Ukrainy.
W niedzielę przeciwko takiej inicjatywie gubernatora w Nowosybirsku protestowało kilkadziesiąt osób. Z relacji niezależnych lokalnych mediów wynika, że protestować przyszłoby znacznie więcej, ale władze w ostatniej chwili umożliwiły przeprowadzenie pikiety. Zgromadzeni, z którymi udało się porozmawiać syberyjskiej redakcji Radio Swoboda (Sibreal), mówią, że zakaz protestów jest związany z przygotowaniami do wyborów prezydenckich (mają się odbyć w marcu 2024 roku) oraz w związku z „narastającym oburzeniem z powodu przedłużającej się wojny z Ukrainą”.