– Demonstrował w ciągu jednej minuty – powiedział policjantom pasażer metra, który wezwał ich, ponieważ u innego pasażera zauważył w telefonie wideo ze znakiem ukraińskiego pułku Azow.
Słowa donosiciela potwierdziły jeszcze dwie inne osoby, które jechały tym samym wagonem metra. W rezultacie pechowy mieszkaniec Moskwy Jurij Samojłow został skazany na karę grzywny, co może uważać jednak za dar losu. Z paragrafu o „dyskredytacji rosyjskiej armii” dostaje się obecnie wyroki więzienia.
Czytaj więcej
Prezydent Rosji Władimir Putin zdołał zjednoczyć obywateli wokół flagi, przekonując, że trwająca wojna ma dla kraju znaczenie egzystencjonalne.
Przez Rosję przechodzi fala donosów, proceder popierany i chwalony przez władze. – Pod władzą Putina ci kapusie reklamują się, uroczyście przedstawiają jako donosiciele. (…) Robią na tym kariery i nazwiska! Społeczna ocena donosicielstwa jest obecnie zupełnie inna: w ZSRR było to uznawane za haniebną praktykę, za Putina – chwalebną. Co wiele mówi o atmosferze w dzisiejszej Rosji – wyjaśnia krytyk muzyczny Artiom Troicki.
– Można powiedzieć, że jestem profesjonalistką. Mój dziadek współpracował z NKWD i wykorzystywał pełne instrumentarium skarg – opowiadała donosicielka, która swojej ofierze przedstawiła się jako Irina. Od początku wojny napisała już 922 donosy, głównie na osoby występujące w mediach uznanych przez władze za „zagranicznych agentów”. Drugą grupą jej ofiar są rosyjscy jeńcy złapani na froncie. Irina ogląda nagrania z nimi dostępne w internecie i pisze donosy na tych, którzy przyznają się, iż dobrowolnie poddali się lub „opowiadają kłamstwa o specjalnej operacji wojskowej (oficjalna nazwa wojny z Ukrainą – red.)”.