Brytyjski wywiad w komunikacie, opublikowanym w tym tygodniu, ocenił, że Kreml prawdopodobnie stara się finansować i rozwijać prywatne firmy wojskowe, by móc zastąpić Grupę Wagnera, mającą w ostatnim czasie duże znaczenie na froncie wojny z Ukrainą. Zabiegi te mają mieć związek z napięciami między rosyjskim Ministerstwem Obrony, kierowanym przez Siergieja Szojgu, a Jewgienijem Prigożynem, szefem wagnerowców.
Kreml najpierw wspierał nielegalny w Rosji proceder najemnictwa, by uniknąć wysyłania na różne wojny własnych żołnierzy. Wykorzystywał ich m.in. w swej zagranicznej polityce w Afryce czy Serbii (gdzie nawet obecnie Wagner werbuje najemników). Teraz, mimo że sukcesy Wagnera są w większości bardziej propagandowe niż wojskowe, Kreml musi ustępować.
Czytaj więcej
Rosyjska armia traci na froncie impet, ukraińskie oddziały próbują uderzyć w jej głębokie zaplecze.
Wcześniej podobny komunikat do tego, który został opublikowany przez brytyjskie MON, wydał Institute for the Study of War. Według amerykańskiego think tanku „rosyjskie władze wahają się, co robić z grupą Wagnera na froncie, jaką rolę jej przypisać”. Jednakże „pomimo sporów z ministerstwem obrony Prigożyn nadal posiada wpływy polityczne i duże znaczenie dla (części) regionalnych elit. Ale wojsko na razie nie przyszło na pomoc najemnikom i jeśli Ukraińcy znajdą jakieś słabe miejsca w ich rozciągniętych liniach obrony, to mogą ich okrążyć.
Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską ocenił, że jeśli chodzi o szkolenie, grupy ochroniarskie, formowane w ramach np. Gazpromu, Rosneftu czy Rosatomu, nie mają porównania z grupą Wagnera. - Wagnerowcy to ludzie przygotowywani do zabijania, do walki. Ci z firm ochroniarskich to jest po prostu mięso armatnie - ocenił. Jego zdaniem ochroniarze, wywodzący się m.in. z powiązanej ze środowiskami mundurowych RSB Group, „być może mają coś wspólnego z wojskiem, ale nie można tu mówić o ich profesjonalizmie”.