Ogniste powitanie Joe Bidena: rakietami w skład paliw we Lwowie

Rosyjskie rakiety uderzyły w bazę paliwową i jedną z fabryk we Lwowie, 70 km od polskiej granicy. To swoiste powitanie dla prezydenta Bidena – komentują władze miasta.

Publikacja: 26.03.2022 22:02

Ogniste powitanie Joe Bidena: rakietami w skład paliw we Lwowie

Foto: Fotorzepa, Paweł Rochowicz

Pierwsze rakiety spadły na naftobazę na lwowskim Podzamczu około godziny 15.40. Byłem wtedy na sąsiednim Zamartstynowie, gdzie pomieszkuję jako tymczasowy korespondent „Rzeczpospolitej”.

- A dokąd to? – pyta wystraszona pani Adriana, moja gospodyni. Ma w dłoniach różaniec, zaczęła się modlić, gdy tylko ogłoszono alarm powietrzny. Nie dowierza, że chcę jechać właśnie tam, gdzie się coś dzieje. Zresztą przed chwilą dzwonił do niej jej wnuk Igor, który służy w ukraińskiej obronie terytorialnej. To od niego się dowiedzieliśmy, że zaatakowano skład paliw. Szybko rzuciłem oka na mapę: to niedaleko. Ale w pobliżu jest centrum handlowe i osiedle mieszkaniowe. Może być gorąco…

– Taka praca – odpowiadam mojej gospodyni, pakując do plecaka sprzęt fotograficzny. Pani Adriana grozi mi palcem jak małemu dziecku: - Tylko uważaj na siebie!

Fotorzepa, Paweł Rochowicz

Pogróżkę całkiem na serio słyszę chwilę później. Gdy dochodzę do miejsca, skąd już widać pożar, robię zdjęcia odległego jeszcze pożaru i chmury dymu nad miastem. Jakaś starsza pani krzyczy do mnie z sąsiedniego bloku: - Co ty robisz!? Nie wolno filmować! Na policję dzwonię! Ty nawodczik!

Nawodczik to nawigator. Ukraińskie władze już na początku wojny uczuliły wszystkich, by nie fotografować miejsc ataków zaraz potem, gdy one nastąpię. A rosyjskich nawigatorów, czyli zwykłych dywersantów nie brakuje.

- Ja żurnalist z Polszczy! – odkrzykuję jej i dodaję jeszcze kilka słów po polsku. Uspokaja się. Ostatnio użycie naszego języka otwiera tu wiele drzwi, nawet jeśli z początku miejscowi nie wierzą, że jest się Polakiem.

Po chwili jestem blisko pożaru. Taksówkarz, który mnie podwiózł, nie chce ani hrywny od „żurnalista z Polszczy”. Ale wciskam mu drobną kwotę, bo paliwo drożeje. A poza tym coraz go mniej w zapasach, skoro pali się naftobaza.

Fotorzepa, Paweł Rochowicz

Dojść pod bazę nie ma jak – policja zamyka ulice. Ale w pobliżu, między dwoma betonowymi parkanami biegnie jakaś bocznica kolejowa. Wraz z dwoma reporterami z Hiszpanii biegniemy po podkładach. Tory doprowadzają nas na odległość ze 200 metrów do rzędu wielkich zbiorników, każdy wysokości pięciopiętrowego domu. Dwa z nich płoną, a ogień bucha na kilkadziesiąt metrów w górę. Na miejscu już jest straż pożarna, ale wieje silny wiatr, a to nie pomaga w gaszeniu. Za to działa na naszą wyobraźnię. Szybka polsko-hiszpańska decyzja: zwiewamy stąd. Gdyby płonące paliwo wybuchło, kiepsko by było z nami. Oraz z mieszkańcami Podzamcza, bo to spore osiedle sąsiaduje z płonącą bazą. Jak się później dowiem, nikt nie zginął, było tylko pięciu rannych. W pobliskiej szkole i w przedszkolu wyleciały szyby w oknach.

Na Podzamczu urządzono schron w piwnicy pod magazynem kolejowym. W środku kilkadziesiąt osób. Nieufne spojrzenia na mnie i Hiszpanów. Zwłaszcza na długie obiektywy naszych aparatów fotograficznych. Nikt nic nie mówi, ale ze zmarszczonych brwi można odczytać, ze myślą o nas jednoznacznie: nawodcziki.

Fotorzepa, Paweł Rochowicz

- Dzień dobry, ja jestem Paweł, a to moi koledzy z Hiszpanii – mówię po polsku donośnym głosem. Twarze miejscowych pogodnieją. – Pokazujcie światu, co tu się dzieje! – mówi jedna z kobiet. – Pokażcie to prezydentowi Bidenowi, niech coś zdecyduje, niech nam pomoże! – dodaje druga.

Komentarz na czasie, bo właśnie w Warszawie Joe Biden przemawia. Mówi o poparciu dla Ukrainy, ale nie obiecuje Ukrainie oczyszczenia nieba. A tego się tu wszyscy domagają.

Żeby Bidenowi i innym pokazać, co tu się dzieje, trzeba najpierw to sfotografować. Słabo nam wyszły zdjęcia robione z bocznicy kolejowej. Ale w pobliżu znajdujemy nową cerkiew z niewykończoną jeszcze, ale mierzącą kilkadziesiąt metrów wieżą, pewnie przyszłą dzwonnicą. Dopiero z góry, przez teleobiektywy, widać grozę sytuacji. Strażacy leją pianę z kilkunastu miejsc na płonące zbiorniki, ale porywisty wiatr wciąż nie pozwala im ugasić pożaru.

Fotorzepa, Paweł Rochowicz

Potem kolejne rakiety spadają na Lwów. Tym razem na „infrastrukturę obronną”, jak głosi oficjalny komunikat. Miejscowi dopowiadają: na fabrykę czołgów i na lotnisko.

Około godziny 21.00 mer Lwowa Andrij Sadowy mówi z przekąsem: - Tymi atakami agresor wysyła pozdrowienia prezydentowi Bidenowi, który jest w Polsce. Czyli w kraju, który jest o 70 kilometrów stąd.

- Im szybciej dostaniemy nowoczesną broń i systemy obrony przeciwrakietowej, tym bezpieczniejsi będą obywatele w naszych miastach i tym szybciej przyjdzie nasze zwycięstwo – dodaje już bez puszczania oka. I zaprasza dziennikarzy do schronów, bo alarm powietrzny wciąż trwa.

Dopiero o 21.30 wyją syreny odwołujące alarm. Lwów idzie spać. Na jak długo?

Pierwsze rakiety spadły na naftobazę na lwowskim Podzamczu około godziny 15.40. Byłem wtedy na sąsiednim Zamartstynowie, gdzie pomieszkuję jako tymczasowy korespondent „Rzeczpospolitej”.

- A dokąd to? – pyta wystraszona pani Adriana, moja gospodyni. Ma w dłoniach różaniec, zaczęła się modlić, gdy tylko ogłoszono alarm powietrzny. Nie dowierza, że chcę jechać właśnie tam, gdzie się coś dzieje. Zresztą przed chwilą dzwonił do niej jej wnuk Igor, który służy w ukraińskiej obronie terytorialnej. To od niego się dowiedzieliśmy, że zaatakowano skład paliw. Szybko rzuciłem oka na mapę: to niedaleko. Ale w pobliżu jest centrum handlowe i osiedle mieszkaniowe. Może być gorąco…

Pozostało 86% artykułu
Konflikty zbrojne
Nieoficjalnie: Izrael zniszczył tajny ośrodek nuklearny w Iranie
Konflikty zbrojne
Kim Dzong Un nakazał rozpoczęcie masowej produkcji dronów-kamikadze
Konflikty zbrojne
Korea Północna dostarczyła Rosji najpotężniejszy system artyleryjski ze swoich arsenałów
Konflikty zbrojne
Rosjanom brakuje sprzętu. Zabierają czołgi nawet z wytwórni filmowej
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Konflikty zbrojne
Izrael zbombardował stolicę Syrii. Są ofiary